Proces Maksyma V. ruszył w poniedziałek (17 kwietnia) przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Prokurator Prokuratury Rejonowej w Lubartowie Bożena Mitura-Marek w odczytanym podczas rozprawy akcie oskarżenia zarzuciła 35-latkowi. m.in. usiłowanie zabójstwa i kradzież, do których miało dojść 1 marca ub.r. w Kozłówce.
Akt oskarżenia i tłumaczenia
Jak podała prokurator, Maksym V. „działając w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia Yauhenia B. zadał mu kilkakrotnie ciosy nożem w klatkę piersiową oraz prawe ramię powodując u niego obrażenia ciała” i naraził pokrzywdzonego „na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Nie osiągnął jednak swojego celu „z uwagi na postawę obronną pokrzywdzonego oraz udzielenie mu pomocy medycznej”.
Następnie, jak wskazała prokurator, oskarżony zabrał należące do B. rzeczy m.in. powerbank, telefon i portfel z pieniędzmi.
Maksym V. odpowiadając na pytanie sądu nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Korzystając z pomocy tłumacza języka ukraińskiego stwierdził, że to on został zaatakowany przez Białorusina.
„Zaatakował mnie. W momencie odbierania mu noża zraniłem go” – wyjaśnił. – „Kiedy już zabrałem ten nóż on zobaczył, że mam ten nóż w rękach i wybiegł na zewnątrz” – powiedział V. dodając, że niczego nie ukradł, ale wychodząc zabrał przedmioty, które w czasie szarpaniny zostały rozrzucone na ziemi i wśród nich znalazły się rzeczy należące do Białorusina.
Argumentował, że po zdarzeniu wyszedł z mieszkania, żeby wrócić na Ukrainę. Po przejściu ok. 200 m zatrzymała go policja.
Oskarżony prosi o ekstradycję
Oskarżony poprosił sąd o ekstradycję na Ukrainę, żeby wstąpić do wojska.
„Tam dużo ludzi ginie, jestem tam potrzebny” – wyjaśnił dodając, że brał udział w działaniach wojskowych w 2015 r.
Następnie sąd odczytał wyjaśnienia złożone przez oskarżonego podczas śledztwa, w których przyznał się do zarzutów. Maksym V. powiedział w sądzie, że jego wyjaśnienia zostały zapisane niedokładnie, ponieważ na pytania odpowiadał w obecności tłumacza języka rosyjskiego.
Oskarżony mówił emocjonalnie, podnosił głos, wymieniał nazwiska Łukaszenki i Putina, dlatego sąd – na wniosek obrońcy – zarządził pięciominutową przerwę, po której rozprawa była kontynuowana.
Co wydarzyło się w Kozłówce?
Prokuratura ustaliła, że 1 marca ub.r. Youheni B. przyjechał z Białorusi do Kozłówki (pow. lubartowski), gdzie zatrzymał się w jednym z mieszkań, żeby odbyć kwarantannę przed rozpoczęciem pracy. Poznał Maksyma V., z którym spożywał alkohol.
Youheni B. miał już się szykować do snu, kiedy, jak wskazano w akcie oskarżenia, zobaczył V. ze swoją saszetką w ręku. Następnie V. zaatakował go od tyłu, jedną ręką chwycił, a drugą kilkukrotnie zadał ciosy nożem w klatkę piersiową oraz prawe ramię.
Według śledczych, pokrzywdzony odepchnął napastnika, spytał go, co robi, ale V. nadal atakował. B. uciekł z budynku, wbiegł na jezdnię i zatrzymywał pojazdy, których kierowcy wezwali pogotowie i policję. Tego samego dnia policjanci patrolujący teren zatrzymali V. i podczas przeszukania znaleźli rzeczy pokrzywdzonego. Podejrzany trafił do aresztu, w którym obecnie przebywa.
Jak podała prokuratura, podczas przesłuchania Maksym V. początkowo przyznał się do wymachiwania nożem w stronę pokrzywdzonego, ale wyjaśnił, że nie chciał go ugodzić. Twierdził, że pokłócił się z Youhenim B. o wojnę na Ukrainie, gdyż pokrzywdzony miał zaprzeczać, że wojska rosyjskie atakują Ukrainę także z Białorusi. Natomiast B. utrzymywał, że nie wie, jakimi pobudkami kierował się V.
35-latek był wcześniej karany sądownie za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości.
Polecany artykuł: