Tragedia w Krasnymstawie
Do zdarzenia doszło 28 maja ub. r. przy ul. Kościuszki w Krasnymstawie. Według ustaleń prokuratury, kierująca toyotą uszkodziła najpierw dwa zaparkowane samochody, a następnie uderzyła w prawidłowo jadącą przed nią rowerem 45-latkę, która przewoziła w foteliku swojego 3-letniego synka. Po potrąceniu oskarżona przejechała jeszcze około 30 metrów, do czasu zderzenia się kierującą renault. Rowerzystka i jej synek zostali przewiezieni do szpitali z ciężkimi obrażeniami. Kobieta zmarła po dwóch dniach. Badanie wykazało, że kierująca toyotą miała w organizmie 3,5 promila alkoholu.
Prokuratura Rejonowa w Krasnymstawie oskarżyła 60-letnią Annę K. o zabójstwo rowerzystki i usiłowanie zabójstwa dziecka, prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości, znieważenie policjanta i naruszenie nietykalności osobistej funkcjonariusza. W odczytywanym w piątek przed Sądem Okręgowym w Zamościu akcie oskarżenia prokurator Daniel Czyżewski wyjaśnił, że oskarżona swoim postępowaniem przewidywała i godziła się na możliwość zabicia pokrzywdzonej.
Zobacz wideo: W Krasnymstawie po pijaku staranowała matkę z dzieckiem. 59-latka aresztowana
Oskarżona: „Nie pamiętam nic”
Doprowadzona w piątek z aresztu 60-latka przyznała się przed sądem jedynie do zarzutu prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości i spowodowania wypadku. Zasłaniała się niepamięcią, co do samego przebiegu zdarzenia.
„Mój ostatni obraz to jest właśnie to dziecko przed samochodem i dalej nie pamiętam nic” – dodała Anna K.
Wcześniej, podczas wyjaśnień składanych w prokuraturze podejrzana twierdziła, że w dniu wypadku jadąc ul. Kościuszki w Krasnymstawie widziała dziecko w wózku „jak dla niepełnosprawnego”.
„Ten wózek znajdował się na kostce przy uliczce. Ten wózek zjechał gdzieś na jedną trzecią na ulicę. Ta pani zrywała jakieś kwiatki z drzewa. Ona stała na trawniku, jakieś trzy metry od dziecka. Ten wózek jakby się stoczył na drogę” – podawała.
Dzień przed wypadkiem oskarżona piła „za zdrowie koleżanki”
W trakcie piątkowej rozprawy 60-latka wyjaśniała przed sądem, że dzień przed wypadkiem pojechała w odwiedziny do koleżanki do Świdnika, bo wkrótce zamierzała wyjechać do pracy za granicę. Na miejscu dowiedziała, się, że jej koleżanka jest ciężko chora.
„Pierwszy raz w życiu nie byłam w stanie pocieszyć człowieka, bo było jasne w dokumentach, że nie ma dobrych perspektyw. Stwierdziła, że jak ja byłam chora na raka, to ona piła moje zdrowie (…) Doszłyśmy do wniosku, że w takim razie to ja wypiję za jej zdrowie” – opisywała Anna K.
Sprecyzowała, że wypiła 5-6 drinków (wódkę z sokiem) oraz jedno piwo. Z jej relacji wynika, że skończyła spożywać alkohol najpóźniej o 1.30 w nocy z piątku na sobotę. Jak mówiła, na drugi dzień chciała wrócić do domu, bo mieszka pod Krasnymstawem.
„Rano wstałam, dobrze się czułam, zrobiłam jeszcze zakupy na targu, w sklepie. Stwierdziłam, że dobrze się czuję, wiec mogę jechać (…) Później się zastanowiłam, że mogłam pójść na komendę i sprawdzić, ile ja mam tego alkoholu, ale w tamtym momencie dobrze się czułam, skoro nie wymiotowałam, głowa mnie nie bolała, to uznałam błędnie, że mogę jechać” – wyjaśniała przed sądem oskarżona.
Przyznała, że kilkanaście lat temu miała problemy z alkoholem. Upijała się, a później – jak określiła – ciężko chorowała. Podała, że wymiotowała do tego stopnia, że „lądowała na kroplówkach"”. Dodała, że chodziła na terapię i do klubu AA. „W okresie bezpośrednio przed tym wypadkiem zaczęłam znowu spożywać alkohol z rok wcześniej, ale nie upijałam się” – stwierdziła.
Na rozprawie obecny był mąż zmarłej 45-latki
W rozmowie z mediami mąż zmarłej, Rafał Nowak przypomniał, że żona osierociła czwórkę dzieci w wieku do 4 do 23 lat.
„Synek spędził po wypadku trzy tygodnie w szpitalu” – dodał mąż zmarłej 45-latki. Podkreślił, że nie jemu jest oceniać postępowanie oskarżonej.
„Wydaje mi się, że mówi nieprawdę o tym, że widziała wózek na środku drogi; że żona zrywała kwiaty. Może za dużo tego alkoholu było po prostu wypite i przez to jej wypowiedź była taka. Żona jechała z dzieckiem i została staranowana. Zginęła 300 metrów od domu. Rano piłem jeszcze z nią kawę, rozmawialiśmy przy stole, było miło (…) Teraz myślę, że to było takie ostatnie pożegnanie” – powiedział Rafał Nowak.
Oskarżonej 60-latce grozi nawet dożywotnie więzienie.