Centrum ma powstać przy Szpitalu Klinicznym nr 4 w Lublinie. O planach powołania ośrodka przez szpital uniwersytecki informowaliśmy już jakiś czas temu. To właśnie w Lublinie pilotażowo działa sieć szpitali udarowych. W regionie leczy się bowiem najwięcej udarów w Polsce techniką trombektomii mechanicznej.
Tylko przy Jaczewskiego u 50 proc. przyjmowanych pacjentów z udarem stosuje się tę metodę. W sumie, wskaźnik wykonanych zabiegów w lubelskich szpitalach wynosi 10 proc., co stawia województwo na pierwszym miejscu w kraju.
– To wyniki zbliżone do Niemiec czy Czech – mówi prof. Konrad Rejdak, szef kliniki neurologii SPSK4.
Na bazie sieci szpitali udarowych narodziła się koncepcja Centrum Chorób Układu Nerwowego. Oficjalnie ogłosił to prof. Wojciech Załuska, rektor Uniwersytetu Medycznego, we wrześniu podczas VII konferencji naukowo-szkoleniowej Polskiego Towarzystwa Neurologicznego.
Według deklaracji, ma to być jedna z najważniejszych i największych inwestycji Uniwersytetu Medycznego. Centrum miałoby łączyć Katedrę i Klinikę Neurologii z klinikami neurochirurgii i radiologii zabiegowej, a także z oddziałem intensywnej terapii neurologicznej, neurorehabilitacji i neuropsychologii.
Lekarze będą kompleksowo zajmować się schorzeniami układu nerwowego: od diagnozy, przez terapię, po rehabilitację. I co ważne, opieka ta będzie polegać na współpracy specjalistów wielu dyscyplin: neurologów, neurochirurgów, radiologów czy psychologów.
– Taka integracja ma niewyobrażalne znaczenie. Taki jest też trend światowy – mówi prof. Konrad Rejdak, który jest też pomysłodawcą idei utworzenia placówki.
– Układ nerwowy jest na tyle skomplikowany i nadal tajemniczy, że trzeba łączyć wspólne doświadczenia. Zaczynamy leczenie neurologiczne, potem pacjent może wymagać interwencji neurochirurgicznej, a następnie wymaga opieki rehabilitanta i psychologa – dodaje.
Kiedy budowa?
Inwestycja jest w fazie projektowania. Wiadomo jednak, że ośrodek ma być dobudowany do szpitala. Pozwoli to jednocześnie zwolnić pomieszczania kliniki pod inne oddziały.
– Zostało już wskazane miejsce na tyłach szpitala. To będzie odrębna, dobudowana część szpitala z całym zapleczem medyczno-dydaktycznym – mówi prof. Rejdak.
Władze SPSK4 szukają też funduszy na inwestycję. Na razie zostały złożone projekty o finansowanie. – Jest wiele przychylnych deklaracji, które uprawdopodabniają prace. Wierzymy, że się uda – ma nadzieję szef neurologii.
– Mamy kompletny projekt. Jest kosztowny, dlatego bardzo aktywnie szukamy źródeł finansowania – mówił nam w październiku dr Radosław Starownik, dyrektor SPSK4.
Inwestycja potrzebna od zaraz
Pomysłodawca idei nowej lubelskiej neurologii nie ukrywa, że ze zniecierpliwieniem czeka aż prace ruszą. Lekarze mogliby rozwijać swoje flagowe programy kliniczne i wdrożyć najnowsze technologie. Mowa głównie o leczeniu udarów, miastenii gravis czy chorobie Parkinsona.
– Dodatkowo, stawiamy na opiekę nad pacjentami z padaczką lekooporną. Na rynku dostępne są nowe techniki interwencyjnego leczenia, które są kosztowne, a nieobecne w krajowym systemie neurologicznym – wyjaśnia Rejdak.
– Byłby to ogromny postęp. Chcemy, aby najnowsze terapie były refundowane. To nawet szansa na wyleczenie dla chorych z określonym ogniskiem padaczkorodnym – mówi neurolog.
Inwestycja przyczyniłaby się tym samym nie tylko do poprawy standardów leczenia, ale i warunków oraz jakości pracy.
Niestety, mimo że lubelska klinika neurologii jest krajowym liderem w leczeniu udarów, warunki te nadal pozostawiają wiele do życzenia.
– Bo np. nadal mamy sale sześcioosobowe bez łazienki. To standardy sprzed dekad. Pandemia uwydatniła jeszcze te słabości – podkreśla prof. Rejdak.
Lekarze czekają też na przyjazną przestrzeń dla jednodniowych przyjęć pacjentów z chorobami Parkinsona czy Alzheimera.
– Ich liczba rośnie. Oni coraz częściej nie mogą być hospitalizowani ze względów opiekuńczych. Mają też poczucie zagubienia ze względu na zaniepokojenie warunkami szpitalnymi – słyszymy. – Dzięki nowemu miejscu będziemy mogli przyjmować ich w warunkach ambulatoryjnych – mówi specjalista.
Lekarstwem telemedycyna
Pomogłaby w tym wszystkim idea leczenia skojarzonego i zintegrowanego w nowym ośrodku. Ale nie tylko. Neurologia poza dużymi inwestycjami wymaga gruntownych zmian systemowych. Jak mówi prof. Rejdak, tylko na Lubelszczyźnie co i rusz zamyka się kolejne oddziały, ubywa pracowników, przez co problemem stają się kolejki do lekarzy.
Dlatego od ponad dwóch lat lubelscy eksperci pracują nad usprawnieniem pracy szpitali. Rozwiązaniem ma być sieciowanie m.in. oddziałów kardiologicznych, nefrologicznych czy neurologicznych właśnie z wykorzystaniem telemedycyny. W konsultacji pacjenta mogliby uczestniczyć lekarze nawet z siedmiu do dziesięciu ośrodków.
– Ułatwiłoby to pracę. Pomogłoby podjąć szybką decyzję o wysłaniu pacjenta do naszego, centralnego ośrodka – mówi lubelski neurolog.
Jednym z pomysłów na pełną realizację projektu jest integracja placówek przez połączenie światłowodami, co miałoby połączyć miejscowości oddalone nawet o kilkaset kilometrów.
Rozważanym wariantem programu jest system karetek udarowych. – Moglibyśmy pojechać w miejsce, gdzie pacjent zachorował, zrobić tomografię i szybko rozstrzygnąć, gdzie podjąć dalsze leczenie – słyszymy. To ważne także w miejscowościach z brakami kadrowymi albo bez oddziału lub poradni neurologicznej.
Głównie chodzi jednak o szybką diagnozę i raczej kontakt lekarza z pacjentem, nie odwrotnie.
Według szacunków resortu zdrowia, na stwardnienie rozsiane choruje w województwie lubelskim ponad 2 tys. osób. Pacjent z okolic Terespola musi pokonać średnio ponad 100 km do najbliższego ośrodka neurologicznego.
Zresztą to nie tylko SM, ale inne choroby neurologiczne, wspominane miastenia gravis, choroba Alzheimera, choroba Parkinsona czy padaczka.
System ma przybliżyć chorych do specjalisty bez fizycznego pokonywania wielkich odległości. – A jeśli to możliwe, bez wychodzenia z domu – opowiada prof. Rejdak.
Na razie nadal to tylko koncepcje. Lekarze szukają finansowania, a wstępne zainteresowanie planami od 2020 roku wyrażają wojewoda lubelski i ministerstwo zdrowia.