Jak relacjonuje „Dziennikowi Wschodniemu” i „Kurierowi Lubelskiemu” lublinianka mieszkająca przy ul. Radości w Lublinie, od połowy września, wychodząc do pracy przed godz. 6, spotyka pod swoim blokiem dziwnie zachowującą się osobę, która sprawia wrażenie, jakby czekała właśnie na nią. Warto zaznaczyć, że w tym czasie na ulicach miasta jest jeszcze ciemno, bo z powodu szukania oszczędności od kilku miesięcy latarnie gasną ok. 40 minut wcześniej niż dotychczas.
Lublinianka przyznaje, że przy pierwszym spotkaniu nieznajomego pomyślała, że to zwykły przypadek. Ale w ciągu ostatnich dni taka sytuacja powtórzyła się już kilkukrotnie. Kobieta twierdzi, że śledzi ją mężczyzna przebrany za kobietę.
„Z daleka, jak zobaczyłam go za pierwszym razem myślałam, że to kobieta. Taka po prostu grubsza, bo człowiek jest postawny. Ale z bliska łatwo poznać, że to mężczyzna po 50-tce, w okularach korekcyjnych z metalowymi oprawkami, w kwadratowym kształcie. Nosi ciemną kurtkę z bardzo dużym kapturem. Ma założone ciemne rajstopy, spódnicę i ciemne damskie buty na niewielkim obcasie, a w ręku trzyma zieloną materiałową siatkę (…). Jak przyśpieszam kroku, to on też przyśpiesza. Jak się zatrzymuję, to on też. Kiedy w pobliżu pojawia się ktoś obcy, np. z psem, to on błyskawicznie znika” – relacjonowała „Dziennikowi Wschodniemu” mieszkanka jednego z bloków przy ul. Radości.
Ostatnie takie zajście miało miejsce w środę. Wtedy kobieta postanowiła zgłosić sprawę na policję. Zrobiła to jednak dopiero po pewnym czasie, bo rano spieszyła się do pracy.
- Będziemy prowadzić w tej sprawie postępowanie w kierunku uporczywego nękania tej kobiety – mówi nadkom. Kamil Gołębiowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. I dodaje, że w ostatnim czasie było to jedyne tego typu zgłoszenie, jakie wpłynęło do lubelskich policjantów.
Policja apeluje jednak, by w podobnych sytuacjach od razu zgłaszać taki fakt na numer alarmowy: 112. Wtedy na miejsce zgłoszenia niezwłocznie uda się patrol policji, a funkcjonariusze wylegitymują podejrzewaną osobę i ustalą, co zaszło.
Jak przyznaje mieszkanka ul. Radości, ostatnie wydarzenia sprawiły, że boi się sama wychodzić z domu, dlatego przez najbliższe dni w drodze na przystanek, z którego odjeżdża do pracy, będzie towarzyszył jej mąż.