Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek w czwartek gościł we Wspólnocie Szkół Katolickich w Chojnicach. Podczas briefingu prasowego był pytany o rozbieżność między nim a prezesem ZNP Sławomirem Broniarzem co do podawanej liczby nauczycieli, którzy w związku z niżem demograficznym mogą stracić pracę. Broniarz miał wskazać na 20 tys. Minister w perspektywie kilkuletniej mówił o nawet 100 tys. osób.
Szef MEiN stanowczo podkreślił, że on o tym, że może dojść do zwolnienia nawet 100 tys. nauczycieli, mówił, mając na uwadze czteroletnią perspektywę, a nie obecną sytuację. Wskazał, że od 2024 r. ubytek dzieci w szkołach, wynikający z niżu demograficznego, będzie postępował. W perspektywie czteroletniej w szkołach ubędzie ok. 400 tys. dzieci, może nawet pół miliona, jeśli wojna w Ukrainie się skończy i Ukraińcy uczniowie wrócą do kraju.
- W związku z tym przystępujemy, także z prezesem Broniarzem, do rozmowy jeszcze w tym miesiącu na temat przywrócenia przywileju, który został utracony przez nauczycieli w 2009 r., gdy Donald Tusk był prezesem Rady Ministrów, a pani Katarzyna Hall była ministrem edukacji. Wówczas nauczyciele utracili prawo do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę po 20 latach pracy przy tablicy i po 30 latach pracy w ogóle. Jestem przekonany, że dzisiaj, na kilka lat przed tymi efektami negatywnymi zmniejszenia liczby uczniów, na co nie mam wpływu, musimy rozpocząć dyskusję na temat tego, kiedy i z jakimi odstępami czasowymi stopniowo przywracać ten przywilej, którego nauczyciele oczekują i którego chcą też związki zawodowe z ZNP i Solidarnością na czele – powiedział minister edukacji i nauki.
Zaznaczył, że jeszcze w styczniu chce przedstawić do dyskusji i analizy przywracający wcześniejsze emerytury projekt ustawy.
- Chcemy dać nauczycielom spokój na kolejne lata – mówił.
Minister Czarnek jednocześnie dodał, że ten projekt "nie jest potrzebny już teraz", ponieważ 2023 r. jest jeszcze spokojny w kwestii ewentualnych zwolnień.
- On jest potrzebny stopniowo od 2024 r. I nad tym, jak te stopnie ustawić, będziemy się zastanawiać – ocenił szef MEiN.
Polecany artykuł: