95 proc. z nich działa - mówi kolekcjoner telefonów. - Mam część aparatów sprzed wojny, z lat 30-tych. Część jest z lat 50-tych, 60-tych i współczesnych. Kiedyś telefon to był ogromny luksus. Żeby na wsi dodzwonić się na pogotowie ratunkowe, czy straż pożarną trzeba było biec do sołtysa. Najczęściej tylko on miał telefon. To było ogromne utrudnienie.
Pan Henryk zaczął kolekcjonować telefony, gdy pracował w Okręgowych Warsztatach Poczty i Telekomunikacji w Lublinie. To tam zajmował się naprawianiem aparatów telefonicznych i gdy któryś z nich miał zostać zastąpiony lepszym modelem, to zamiast na śmietnik trafiał do pana Henryka. Teraz stare telefony kupuje np. na targach staroci. Marzeniem pana Henryka jest stworzyć muzeum i gdy tylko pandemia się skończy będzie do tego dążył.