Według nowej ustawy, państwowe wyższe szkoły zawodowe stopniowo zmieniają nazwy na akademie. Za sobą ma to już m.in. Akademia Zamojska (wcześniej Uczelnia Państwowa im. Szymona Szymonowica w Zamościu). Co więcej, rangę tę mogą mieć także uczelnie prywatne, ale nie o prestiż tylko tu idzie - przekonuje resort edukacji.
- Chodzi na przykład o nowe uprawnienia, choćby kształcenie na kierunkach pedagogicznych, bo na takie też stawiamy - powiedział nam Przemysław Czarnek, minister edukacji. Choć jak przyznaje, miło jest studiować na akademii. - Kiedy sięgnę pamięcią do czasów maturalnych, lepiej studiować na akademii niż na uczelni wyższej, więc to też kwestia prestiżu - ironizuje.
Zmieniać szyldu jednak nie trzeba, ale można skorzystać z uprawnień. - Wymogi są ściśle określone w ustawie. Trzeba funkcjonować odpowiednią liczbę lat na rynku oświatowym, mieć odpowiednią liczbę studentów, także dziennych, określoną liczbę kierunków czy samodzielnych pracowników naukowych - wylicza minister.
Kłopoty uczelni prywatnych?
Ustawa miałaby objąć czy też obejmuje także uczelnie prywatne. Choć z nowych przepisów korzystają głównie uczelnie państwowe, na nowy system mogą przejść także szkoły uczące w systemie w pełni komercyjnym.
W poniedziałek Wyższa Szkoła Społeczno-Przyrodnicza Wincentego Pola w Lublinie oficjalnie poinformowała o zmianach. Od 20 października szkoła z ul. Choiny działa pod nazwą Akademia Nauk Stosowanych. To pierwszy taki przypadek na Lubelszczyźnie.
- Będziemy rozwijać finansowanie dla uczelni niepublicznych, subwencje dla publicznych są gigantyczne, tymczasem niech przykładem będzie szkoła Wincentego Pola, która ma dobrą kadrę i uczy na wysokim poziomie - tłumaczy minister. I dodaje: Za mojej kadencji zwiększyliśmy nakłady finansowe na szkolnictwo niepubliczne, małe bo małe, ale jednak, m.in. na wsparcie na walkę z pandemią.
Przepisy nie precyzują jednak jeszcze sposobu finansowania szkół prywatnych. - Myślimy o tym. Prace są zaawansowane. Będziemy wspierać finansowo te kierunku, które są ważne z punktu widzenia interesu państwowego, na przykład kierunki medyczne - mówi Czarnek.
Pierwszą komercyjną placówką w Polsce, która zmieniła nazwę i korzysta z benefitów jest uczelnia medialna w Toruniu, prowadzona przez ojca Tadeusza Rydzyka. Od niedawna Akademia Kultury Społecznej i Medialnej.
Wydział jak oddział
Tymczasem władze i pracownicy byłej już Wyższej Szkoły Wincentego Pola w Lublinie chwalą się nową inwestycją. Na 600 mkw. powstało Centrum Symulacji Medycznej. Będą z niego korzystali studenci pielęgniarstwa i położnictwa.
Wydział, który odwzorowuje oddział szpitalny powstawał półtora roku, finansowany był w większości z środków resortu zdrowia. - Są łóżka szpitalne, fantomy pacjentów i aparatura medyczna. To inwestycja konieczna, by zwiększyć poziom nauczania - mówi nam prof. Witold Kłaczewski, rektor uczelni.
Zajęcia w takiej formie są szczególnie ważne w czasach pandemii, kiedy praktyka w szpitalach jest ograniczona. - W związku z tym teraz część zajęć będziemy mogli prowadzić tutaj. Jednocześnie ucząc studentów reagowania w sytuacjach bardziej skomplikowanych - dodaje prof. Marian Przylepa, dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu.
- Bardziej skomplikowanych niż w rzeczywistości, bo centrum pokazuje przyszłym medykom przypadki medyczne, które rzadko zdarzają się w prawdziwym życiu - podkreśla Dorota Stefanek – Langham, wicekanclerz uczelni.
Uczelnia kształci obecnie przyszłych fizjoterapeutów, położne, położnych, pielęgniarki i pielęgniarzy. Prowadzi także studia w języku angielskim. - Z roku na rok studentów przybywa. Nie mamy kłopotów z rekrutacją. W planach jest uruchomienie kolejnego kierunku, dietetyki - mówi Stefanek – Langham.
Centrum kosztowało ponad 4 mln złotych. Ok. 2,5 mln to grant ministerstwa zdrowia.