Ogień pojawił się w Kocku przy ul. Warszawskiej. Był poranek, ok. godz. 8. W domu znajdowały się trzy osoby – dziadek z dwójką wnucząt. Mężczyzna został poparzony, a cała trójka trafiła do szpitala na obserwację. Płomienie nie zastały w domu mamy dzieci i jej najstarszej córki.
Wnętrze domu jednak spłonął doszczętnie. Na jego remont, a tym samym powrót do normalnego życia, potrzebne są duże pieniądze – przynajmniej pół miliona złotych.
– Kwota, która jest wyróżniona tutaj do zrzutki, to tak naprawdę tylko kropla w morzu potrzeb. Spalony został dom, ubrania, meble, sprzęty, nie wspominając już o sentymentalnych pamiątkach. Ciocia straciła cały swój majątek. Każda złotówka to dla nas nadzieja, że życie wróci do normalności – pisze Mateusz Szczepański, krewny pogorzelców.
Na ten moment udało się zebrać niecałe 20 tys. Wesprzeć rodzinę z Kocka można na TEJ stronie.
Polecany artykuł: