Rachunki w grudniu podskoczyły o 200 proc. W styczniu ma być jeszcze gorzej. Podwyżki i Polski Ład dobijają małą, wegetariańską restaurację w centrum Lublina. Właścicielka liczy i doliczyć się nie może.
- Rachunki są ogromne. I te domowe, i te restauracyjne. Zastanawialiśmy się czy zapłacić pracownikom, którzy muszą z czegoś żyć, czy zapłacić za gaz i dalej funkcjonować. Ogniska na kuchni nie rozpalimy - mówi nam restauratorka.
Jedynym ratunkiem jest podniesienie cen dań, a i tu są obawy o zainteresowanie gości, którym podwyżki zajrzały do portfeli. - Polski Ład tak wszystko pozakręcał, że i ludzie mają mniej pieniędzy. Potracili świadczenia. Będą płacić większe podatki. Nie wiem, czy będzie ich stać na jedzenie na mieście. Obawiam się, że niedługo za chleb będziemy płacili 20 zł - dodaje.
Właściciele obawiają się najczarniejszego scenariusza. - Walczymy, przetrwaliśmy kryzys, pandemię. Działamy na rynku od lat. Nie chcemy zamknięcia, ale się tego boimy. Obawiamy się, że stanie się to nie przez brak reklamy lub smacznej kuchni, ale przez działania rządu, który chce wyniszczyć małych przedsiębiorców - tłumaczą. - Ludzie w końcu niedługo wyjdą na ulice - przewidują.
Wiele lubelskich restauracji już się zamknęło lub zawiesiło działalność.
Przez rosnącą inflację i zmiany podatkowe od 1 stycznia w Lublinie zapłacimy m.in. większe podatki od nieruchomości. Wyższe opłaty będą także za miejskie żłobki, bursy i czynsze w mieszkaniach komunalnych.