To trudna sytuacja nie tylko dla mieszkańców, ale i dla przedsiębiorców, którzy muszą liczyć się z odpływem turystów. Branża liczy straty, ale jest spokojna.
- Obserwujemy sytuację, stosujemy się do wytycznych - tak wprowadzenie stanu wyjątkowego komentują właściciele gospodarstw agroturystycznych i ośrodków wypoczynkowych z lubelskiego, z którymi się kontaktowaliśmy. Choć terminy mieli zajęte cieszą się, że ograniczenia wprowadzono już po sezonie turystycznym.
- Straty na pewno będą, ale na szczęście jest już po sezonie - mówi Krzysztof Kowalski, który swoje gospodarstwo prowadzi w Sławatyczach i dodaje: - Oczywiście są rezerwacje, które musimy odwołać, ale ja osobiście aż tak tego stanu wyjątkowego nie odczuję. Jakby to był czerwiec, lipiec lub sierpień to odwołań byłaby cała masa.
Skutki stanu wyjątkowego odczuje nawet kilkuset przedsiębiorców z branży gastronomicznej i turystycznej z Lubelszczyzny.
- Wrzesień to jednak był czas, w którym można było jeszcze coś zarobić i odłożyć na zimę, teraz musimy z tego zrezygnować - dodaje pan Maksymilian, który również prowadzi działalność turystyczną w pasie przygranicznym.
- Liczymy jednak na rekompensaty - kwituje.
Pomoc będzie
- Mamy już wstępną listę podmiotów, które będą objęte specjalną tarczą - zapewnia wojewoda lubelski Lech Sprawka i dodaje: - Ci przedsiębiorcy mogą liczyć na pomoc. Szczegóły jednak wciąż są na etapie ustaleń, ale zapewniam, że prace są zaawansowane.
Stan wyjątkowy na granicy z Białorusią ma potrwać 30 dni. Na Lubelszczyźnie dotyczy on 68 gmin w dwóch powiatach.
Polecany artykuł: