- Około 25-30 procent pacjentów chorych na padaczkę wykazuje lekooporność, czyli mimo leczenia ma nadal napady. Istotą diagnostyki padaczki lekoopornej jest wykrycie miejsca w mózgu, z którego generowane są napady. Czasami nie jest to miejsce widoczne w standardowych technikach obrazowania. Musimy zintegrować monitorowanie elektrofizjologiczne EEG z wykonaniem bardzo specyficznych badań diagnostycznych mózgu, ale jednocześnie monitorować pacjenta i zaobserwować napady. Możemy wówczas skorelować ten obraz i wskazać, które miejsce w mózgu jest tym generatorem napadów padaczkowych i to jest bardzo trudny, żmudny proces. Wymaga czasami wielodniowego obserwowania chorych- mówi prof. Konrad Rejdak, lekarz kierujący Klinicznym Oddziałem Neurologii USK nr 4 w Lublinie.
Do tej pory do operacji neurochirurgicznej w padaczce lekoopornej zakwalifikowały się 4 osoby. To pacjenci w wieku od 40 do 60 lat, którzy mieli jeden-dwa napady padaczkowe tygodniowo.
- Wykonaliśmy cztery zakończone sukcesem operacje resekcyjne, czyli wycięliśmy kawałek mózgu, który jest odpowiedzialny za padaczkę - jest tym generatorem napadów padaczkowych. Jakie będą efekty to czas pokaże, bo na to potrzeba miesięcy, żeby zobaczyć jak ci pacjenci się mają, czy napady ustąpiły, jak wygląda ich jakość życia. Ale technicznie one wszystkie przebiegły poprawnie, jesteśmy zadowoleni - mówi dr Paweł Szmygin z kliniki neurochirurgii USK nr 4.
Za miesiąc planowane są kolejne 2 operacje u pacjentów, którzy zostali zakwalifikowani, czyli możliwe było wykrycie miejsca w mózgu, z którego generowane są napady. Tym samym lubelscy lekarze chcą stworzyć modelowy program leczenia padaczki lekoopornej, który byłby standardem w polskim systemie ochrony zdrowia.
W Polsce na padaczkę choruje obecnie ok. 370 tys. osób, z czego ok. 30 proc. stanowi padaczka lekooporna.
Zobacz także naszą galerię zdjęć: Jezioro Krasne w woj. lubelskim
