To nie pierwszy raz, kiedy wokół trenera Motoru robi się gorąco. Zaczęło się na początku roku od nieporozumienia między Feio a ówczesnym prezesem Pawłem Tomczykiem, które zakończyło się rozciętym łukiem brwiowym tego drugiego, zmianą na jego stanowisku i poparciem właściciela klubu dla szkoleniowca ("dokąd będzie trener, będę też ja. Jak go nie będzie, to moja rola w Lublinie się kończy - mówił w marcu Zbigniew Jakubas).
Lubelska Wyborcza poinformowała, że źródłem konfliktu było „publiczne zbesztanie i odsunięcie do rezerw” Sebastiana Rudola. To 28-letni obrońca z największym doświadczeniem, a jego umiejętności są doceniane przez pozostałych zawodników. Właśnie dlatego sprzeciwili się decyzji Portugalczyka.
Do zmian zainspirował szkoleniowca fatalny mecz Motoru z Wisłą Kraków, który skończył się przegraną 1:4. Przesunięcie do rezerw na czas nieokreślony Feio ogłosił na konferencji prasowej. Poza Rudolem miało to spotkać 22-letniego Bartosza Zbiciaka, a decyzję uargumentował tym, że obecny układ „nas za dużo kosztuje”.
Rudol winny porażki?
Z informacji Gazety Wyborczej Lublin wynika, że Feio za winnego przegranej z krakowskim klubem uznał właśnie Sebastiana Rudola. Rozmówcy gazety wspominali, że szkoleniowiec był „nieprzyjemny, krzyczał, tracił nad sobą kontrolę, a szatnia, która dotąd zawsze trzymała stronę trenera, opowiedziała się przeciwko niemu”. Piłkarze mieli się zezłościć, że Feio pozwolił sobie publicznie dyskredytować ich doświadczonego kolegę.
– W drużynie zrobiło się nieprzyjemnie i bardzo nerwowo. Piłkarze zdali sobie sprawę, że dziś Rudol, jutro każdy inny z nich. W efekcie wewnątrz drużyny padły mocne słowa, że tak dalej być nie może. Potem piłkarze dali Feio do zrozumienia, by z sankcji wobec Rudola się wycofał, bo oni w takiej atmosferze trenować i grać nie chcą. Zapachniało buntem i strajkiem. Feio dość szybko zatrybił, że jest sam przeciwko całej drużynie, i błyskawicznie musiał ze wszystkiego się wycofać. Dlatego Sebastian wrócił do pierwszego zespołu. W ten sposób w zespole coś pękło, bo dotąd zawsze zawodnicy trzymali stronę Feio – powiedział Wyborczej anonimowy rozmówca.
Tych informacji nie potwierdza trener Motoru. Feio uznał, że nie było ani buntu, ani nawet jego zapowiedzi i w jego decyzji nie ma żadnej sensacji.
– Sebastian Rudol był w rezerwach ponad tydzień, a Bartosz Zbiciak ok. dwóch tygodni. W obu przypadkach powodem było tylko i wyłącznie zdystansowanie się po błędach popełnionych w meczach. Nie było w tym żadnego innego tła. Obaj zawodnicy zostali przywróceni do pierwszej drużyny moją i tylko moją decyzją, ze względów sportowych i tylko sportowych – powiedział Wyborczej Goncalo Feio.
W podobnym tonie wypowiada się oficjalnie klub w opublikowanym oświadczeniu. Czytamy w nim zapewnienie Rudola, że zaakceptował decyzję trenera i pracował, żeby jak najszybciej wrócić do pierwszego zespołu.
– Klub zapewnia, że choć drużyna przeżywała gorszy czas, to jej etyka pracy oraz zaangażowanie całości grupy nie zmieniło się w porównaniu do początku obecnego lub końcówki poprzedniego sezonu. Wtedy to właśnie ten zespół, z tym trenerem, dokonał niemożliwego i awansował do Fortuna 1. Ligi, a następnie w pewnym momencie zajmował 2. miejsce w tych rozgrywkach. W trudnym okresie drużyna była zjednoczona i ciężko pracowała, zarówno na treningach, jak i w samych meczach, żeby wrócić na ścieżkę zwycięstw, czego udało się dokonać podczas wyjazdowego spotkania z Chrobrym Głogów.
Jesteśmy rozczarowani narracją zaprezentowaną w artykule [Wyborczej - przyp. red.], która skupia się na nieaktualnych historiach. Obecnie atmosfera w Klubie jest więcej niż bardzo dobra, a piłkarze wraz ze sztabem i trenerem Feio na czele, są zdeterminowani, żeby w niedzielę osiągnąć korzystny rezultat w rywalizacji z liderem tabeli, Odrą Opole – zapewnia Motor Lublin.
Polecany artykuł: