Odwiedziliśmy jeden z targów w Lublinie. Z reguły tłoczne i gwarne targowisko na Bronowicach, zwłaszcza przed świętami, teraz tego pośpiechu jakby pozbawiane.
- Być może to przez niższe temperatury - mówią niektórzy sprzedawcy. - Ale takie zimy kiedyś były regułą, a temperatury w ciągu dnia były grubo poniżej zera - dodają po chwili.
Winą są rosnąca inflacja i galopujące ceny. - Jest drogo. To już nie jest zaskoczenie. Klientów jest mniej. Widać to gołym okiem. Pracę kończymy wcześniej - mówią sklepikarze i dodają, że ceny wzrosły nawet o kilkadziesiąt procent.
- Klienci kupują o połowę mniej niż w tamtym roku. Kiedyś np. cztery ciasta, dzisiaj dwa. Zamówienia też są mniejsze o ok. 50 proc. Obroty spadają - mówi pani Anna, sprzedawczyni z punktu cukierniczego.
- Tak też wyglądają świąteczne zapisy. Tak wygląda sytuacja na całym targu. Mniej jest wszystkiego niż kiedyś - dodaje kobieta.
Zapisy na święta przyjmuje też pani Alina z punktu mięsno-wędliniarskiego.
- Ceny są wyższe o ok. 30 proc. Wydaje mi się, że od listopada stoją, ale jest drożej. Ludzie stawiają więc na jakość. Kupują i zamawiają małe porcyjki - tłumaczy.
- Zobaczymy, jak to będzie wyglądało tuż przed świętami - dodaje.
Według analityków, inflacja świąteczna mocno wpływa na zakupy Polaków. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, najbardziej podrożało jedzenie, w tym ryby, mięso, pieczywo, słodycze i nabiał. Więcej będzie trzeba zapłacić też za usługi gastronomiczne i hotelarskie w czasie świąteczno-noworocznym.