- Dlatego to będzie trudny rok - mówi nam bez zawahania Adam Sosnowski prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w okręgu lubelskim. - Braki kadrowe są poważne i dotyczą wielu szkół - zaznacza.
Tylko na Lubelszczyźnie 4 września wolnych było 187 miejsc. Liczby te cały czas się zmieniają. - To przedstawiciele wszystkich profesji - dodaje Sosnowski.
Powody? Oczywiście niskie zarobki. Dlatego też pedagodzy z całego kraju 1 września pikietowali przed ministerstwem edukacji w Warszawie, ale oczywiście nie tylko.
Około tysiąc nauczycieli na Lubelszczyźnie odeszło na emeryturę. To z kolei stan na końcówkę maja. - Pod koniec wakacji wiele osób nadal rezygnuje z pracy, bo nawet biorąc pod uwagę inflację, emerytura im się jeszcze opłaca - tłumaczy prezes Sosnowski.
Kuratorium, choć potwierdza częściowo kłopoty, nazywa to ruchem służbowym, który pojawia się zawsze latem. Związany ma być nie tylko z emeryturami pracowników, ale i urlopami czy chorobami.
W ubiegłym roku od 1 do 31 sierpnia ofert pracy w województwie miało być 1770. W tym roku 1400.
- Nie wiadomo, ile rekrutacji zakończyło się z sukcesem, dyrektorzy szkół dane do systemu wprowadzą mniej więcej w połowie września - wyjaśnia nam Jolanta Misiak, dyrektorka wydziału pragmatyki zawodowej i analiz Kuratorium Oświaty w Lublinie.
Urzędniczka potwierdza jednak, że problemy są i to nie od dzisiaj. Czasami na kilka godzin trudno znaleźć jest nauczyciela, np. na zastępstwo albo będącego w trakcie kwalifikacji. Dotyczy to przedmiotów zawodowych czy specjalistów, a wynika z nowych przepisów o standardach zatrudnienia.
- Dyrektorzy piszą np. do kuratora podania o okresowe zatrudnianie takich nauczycieli - mówi Misiak. - Mamy jednak zasady, że najpierw dyrektorzy szukają nauczycieli w naborze. Potem składają wnioski - słyszymy.
Ostatecznie miejsca udaje i uda się wypełnić, ale kosztem nauczycieli – twierdzą przedstawiciele ZNP. - Rozporządzenie ministerialne tylko w teorii wypełniają te luki dzięki możliwości zatrudnienia nawet na dwa etaty. W praktyce nauczyciele będą pracowali więcej i dłużej - słyszymy.
- Nauczycieli brakuje tak czy siak - mówi Sosnowski. - Mówimy więc o pewnej fikcji - dodaje. - Nauczyciel musi wziąć ponadwymiarowe godziny. Przecież nie powie dyrektorowi, że nie. W efekcie niektórzy są już przepracowani, choćby nauczyciele przedmiotów ścisłych, pracujący po kilkadziesiąt godzin w tygodniu - tłumaczy.
- To się tak toczy i będzie toczyło. Nie tędy droga - twierdzi.
Z okazji nowego roku nauczyciele dostali jednorazowo 1125 zł brutto. - Przepraszam, ale to jest dla nas policzek - mówi Sosnowski. Nauczyciele oczekują od ministerstwa co najmniej 20-procentowych podwyżek. W tym celu w Warszawie związkowcy planują kolejne pikiety, być może już w najbliższych tygodniach.