28 kwietnia z oddalonego o ok. 160 km Radomia wystartują pierwsze samoloty. I choć nazwa portu Warszawa-Radom brzmi nieco metropolitalnie, należy przypomnieć, że historia lotniska jest dłuższa i zawiła.
Jako cywilne i pod nazwą Radom-Sadków powstało w 2014 roku. Pierwszy rejs, zaplanowany na czerwiec 2014 r., został odwołany. Potem lotnisko natrafiało na liczne turbulencje. Niepomyślne wiatry dotyczyły i zarządców, i przewoźników, i chętnych do latania, których w regionie radomskim po prostu nie było.
W 2018 roku lotnisko ogłosiło upadłość.
Teraz ma być lepiej. Państwowe Porty Lotnicze chcą sprowadzić port na właściwy kurs, a głównym celem Radomia jest odciążenia warszawskiego „Chopina”.
– Nie czujemy jednak mocnej konkurencji – słyszymy w Lublinie.
Piotr Jankowski, rzecznik PLL, podkreśla w rozmowie z nami przede wszystkim doświadczenie i inny charakter działalności lubelskiej spółki.
To 10-letni staż, 3 miliony obsłużonych pasażerów i zupełnie inny zasięg terytorialny.
– Przez 10 lat mieliśmy kilkadziesiąt destynacji, współpracowaliśmy z kilkudziesięcioma przewoźnikami i wykonaliśmy 35 tys. operacji lotniczych – wymienia.
W 2022 lotnisko pobiło swój rekord, obsługując 330 tys. pasażerów, w sierpniu prawie 50 tys. – Planem na ten rok jest 400 tys. podróżnych – ujawnia Jankowski.
Czy jednak następne lotnisko, właściwie tuż obok, nie ściągnie Lublina na boczny pas? – Jesteśmy portem po wschodniej stronie Wisły. Celujemy w podróżnych z tego makroregionu – komentuje Jankowski. – Dodatkowo, co widać w systemach rezerwacji, mamy wielu pasażerów spod Warszawy czy Rzeszowa – zaznacza.
Jak zauważa, branża lotnicza jest jednak trudna. Wszystko zależy od siatki połączeń. Na razie i tu oddechu konkurencji ze strony Radomia, ale i innych lotnisk Lublin nie czuje.
– Zobaczymy więc, co stanie się po uruchomieniu portu – słyszymy. – Uważamy, że jest miejsce dla kilku lotnisk regionalnych, bo to przestrzeń dla rozwoju gospodarczego danego regionu – zauważa Jankowski.
A według ekspertów, Lublin to już marka, mimo że jest to właśnie lotnisko regionalne. I nie chodzi tylko o wspomniane liczby, ale i to, co województwu przynosi.
– Według ekspertów lotniczych, dzięki portowi w regionie utworzono 1400 miejsc pracy. Lotnisko dało setki milionów zł z inwestycji – tłumaczy rzecznik PLL.
– Wszystko zależy jednak od lokalizacji. Nasze lotnisko usytuowane jest przy obwodnicy, ważnych szlakach komunikacyjnych, drogowo-kolejowych. Bardzo dobrze rozwija się strefa ekonomiczna, uruchomiona przez samorząd Świdnika po utworzeniu portu – wylicza Jankowski.
W sąsiedztwie portu znajdują się tacy gracze jak PZL-Świdnik czy Regionalny Park Przemysłowy.
Jaka czeka przyszłość lubelski port? Słyszymy zapewnienia, że oferta się rozwija. Lublin ma gotową siatkę połączeń na najbliższe wakacje. Wzbogaca aktualne kursy i szykuje nowości.
Latem polecimy do Grecji, Tunezji, Bułgarii, Włoch i Turcji. Stałe kierunki to Eindhoven, Warszawa, Dublin, Oslo czy Londyn. Lotnisko planuje przywrócić zawieszone połączenie do Doncaster-Sheffield. Port zapowiada też promocję lotów za naszą wschodnią granicę.
– Cały czas rozwijajmy obsługę handlową, co poszerzyło lotnisko o nowy segment, a to przede wszystkim dodatkowe i nowe źródło dochodów – słyszymy.
Lotnisko podpisało umowę na nowe usługi cargo. Z kolei terminal cargo ma powstać w ciągu 18 miesięcy. – Możemy obsłużyć każdy typ towaru. Terminal tylko to usprawni – mówi Jankowski.
Polecany artykuł: