- Jest to bardzo dobra wiadomość, pojawiło się pierwsze jajo sokoła wędrownego - mówi Andrzej Tomasiak, myśliwy sokolnik z zarządu okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Lublinie. - Jest to dosyć wcześnie, ale generalnie nie odbiega to od normy, o tej porze zaczynają się lęgi sokołów wędrownych. Ryzyko związane z niskimi temperaturami oczywiście istnieje, natomiast u sokołów wygląda to w ten sposób, że samica rozpoczyna wysiadywanie już od zniesionego pierwszego jaja. Później w odstępach mniej więcej trzy dniowych będą pojawiały się kolejne jaja, z których miejmy nadzieje wyjdą małe sokoły.
To, że samica sokoła wysiaduje jaja od czasu złożenia tego pierwszego wpływa na asynchroniczne klucie się sokołów. To oznacza, że pomiędzy pierwszym, a ostatnim, który wyjdzie z jaja będzie spora różnica wieku.
- I później, gdy młode podrastają i są karmione przez rodziców, to widzimy, że te starsze są dużo większe, a te młodsze są nawet o połowę mniejsze. I to właśnie o nie musimy później się troszczyć, czy będą się rozwijały prawidłowo - dodaje Tomasiak. - Ale myślę, ze ta lubelska para sokołów bez problemu wychowa młode, ponieważ są skutecznymi łowcami. Są też wyjątkowe na terenie naszego kraju, ponieważ znoszą aż pięć jajek. W tym roku liczę także na piątkę zalężonych jajek i pięć młodych, zdrowych sokołów.
U sokołów inkubacja trwa 32 dni, czyli po tylu dniach od zniesienia jaja młody sokół przychodzi na świat. W tym roku w Lublinie pierwszego małego sokoła możemy się spodziewać około 10 kwietnia.
Gniazdo na kominie Elektrociepłowni Wrotków w Lublinie zostało zamontowane w 2016 roku, po tym jak zauważono, że w okolicy pojawiły się sokoły wędrowne. Wrotka i Łupek doczekali się potomstwa w 2018 roku. Z sześciu jajek wykluło się pięć młodych sokołów. Taka liczba potomstwa u tych ptaków to rzadkość. W Polsce był to drugi taki przypadek.
Sokoły mieszkające w gnieździe na kominie lubelskiej elektrociepłowni można oglądać na żywo.