III Marsz Równości w Lublinie - po rocznej przerwie - oficjalnie potwierdzony. Ze względu na bezpieczeństwo jego uczestników na razie bez konkretnej daty.
- Niestety złą tradycją się stało, że w Lublinie podczas Marszu Równości nie jest bezpiecznie - mówi w rozmowie z nami Alicja Sienkiewicz, członkini zarządu stowarzyszenia "Marsz Równości w Lublinie".
Aktywistka przywołuje jedno z najbardziej niebezpiecznych zdarzeń w historii polskich marszów w ogóle. - Podczas poprzedniego, o czym mało osób wie, była próba ataku bombowego. Małżeństwo heteroseksualne postanowiło przynieść materiały wybuchowe - przypomina.
Małżeństwu groziło nawet do 8 lat więzienia. Przyznali się jednak do winy, dzięki czemu karę złagodzono. W porozumieniu z prokuraturą zostali skazani na rok pozbawienia wolności.
Politycy szansą na większe bezpieczeństwo?
Organizatorzy liczą na wsparcie polityków, którzy swoją obecnością mieliby potwierdzić hasła głoszone z mównicy sejmowej, ale i zwiększyć bezpieczeństwo wydarzenia. - To nie gra polityczna z naszej strony. Osoby z immunitetem mogą zagwarantować nam bezpieczeństwo. Ponadto potwierdzić aktywnie swoją solidarność z nami - wyjaśnia Sienkiewicz.
Organizatorzy rozpoczęli już prace przygotowawcze. - Jesteśmy gotowi promocyjnie i logistycznie. Właściwie znowu liczymy tylko na siebie, ale cieszy nas, że coraz więcej osób chce nam pomóc pro bono, to np. służby ratownicze. To budujące - dodaje.
A postulaty? Od lat te same, głównie związane z prawami osób LGBT+, ale nie tylko: dbamy o ułatwienia w życiu publicznym dla osób z niepełnosprawnościami, mamy na uwadze prawa mniejszości narodowych, imigrantów, mniejszości kulturowych czy religijnych - tłumaczy.
Do tej pory w Lublinie odbyły się dwa Marsze Równości. W 2018 i w 2019 roku. Za każdym razem nie zgadzał się na nie prezydent miasta, Krzysztof Żuk. Zakazy były uchylane na drodze sądowej.