W całodobowym Oddziale Psychiatrii dla Dzieci i Młodzieży Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie są 22 łóżka. Stałego leczenie wymaga dwa razy tylu pacjentów. Lekarze pracują 24 godziny na dobę. Pracownicy posiłkują się dostawkami. – Bo wszystkie łóżka są zajęte. Zazwyczaj kolejka sięga nawet 50 osób. To rodzi ogromne dysproporcje – mówiła nam niespełna rok temu prof. Hanna Karakuła-Juchnowicz, szefowa I Kliniki Psychiatrii, Psychoterapii i Wczesnej Interwencji SPSK1 i lubelska konsultantka w dziedzinie psychiatrii.
Dodatkowo w oddziale dziennym leczonych jest ok. kilkunastu osób. Sytuacja niewiele się zmieniła, a jest nawet gorzej. Podkreślić należy, że do ośrodka trafiają najpoważniejsze przypadki. – To głównie dzieci zagrożone możliwością popełnienia samobójstwa – tłumaczy lekarka. – Oznacza to długie i trudne hospitalizacje – zaznacza.
Jak dodaje specjalistka, regularnie wzrasta również liczba dziewczynek z problemami odżywiania i dzieci, które próbują się okaleczać. – Niestety to, co kiedyś było wyjątkiem, dziś obserwowane jest prawie u każdego pacjenta. Z samookaleczeniem borykają się szkoły i rodzice – słyszymy.
Co przerażające, w szybkim tempie obniża się także wiek dzieci, które potrzebują pomocy, choć jak zaznacza prof. Karakuła-Juchnowicz: trudno mówić o jakiejkolwiek granicy wiekowej czy konkretnych statystykach, ale trendy zmierzają ku obniżeniu wieku.
– Bo mamy i dzieci 9-letnie z myślami samobójczymi i 7-letnie, które już okaleczają się, i 9-letnie dziewczynki z w pełni rozwiniętą anoreksją – opisuje.
Wśród powodów lekarze wymieniają m.in. pandemię COVID-19 i życie w izolacji, ale także tempo życia. – Obserwujemy rozpady rodzin, pójście młodzieży w życie wirtualne, większy dostęp do różnego rodzaju używek – wylicza specjalistka.
Jak sobie radzić mimo pełnego obłożenia oddziałów? – Nie ma miejsca na półśrodki. Każda sytuacja jest inna. Praca z dzieckiem to także praca z całym systemem rodzinnym i szkolnym – mówi lekarka.
Potrzebne pilne zmiany i pieniądze
Lekarze psychiatrzy chcą zmian. Jak mówi wojewódzka konsultantka, nie chodzi o rewolucje, a ewolucje.
– Na pewno brakuje personelu medycznego, który mógłby sprostać pewnym zadaniom – mówi prof. Karakuła-Juchnowicz.
– Obserwujemy sztuczną inteligencję. Ta jednak może być zwodnicza – dodaje.
Potrzebne są też nowe środki finansowe. Szpital Kliniczny nr 1 nie otrzymał pieniędzy z ostatniego przetargu Funduszu Medycznego na rozbudowę oddziału dla dzieci. Wartość inwestycji to 50 milionów złotych. Budynek miałby być wyodrębniony z placówki. Skupiałby poradnie, oddział opieki dziennej i klinikę.
– Fundusz preferuje tu szpitale pediatryczne. My mamy tylko cztery oddziały dziecięce w szpitalu. Szpitale dziecięce po kilkadziesiąt. Będziemy nisko w rankingu – przewidywała blokadę rządowych środków w rozmowie z nami dyrektor SPSK1, Beata Gawelska, jeszcze przed rozpoczęciem przetargu w zeszłym roku.