Jadłodzielnię, bo o niej mowa, znajdziemy przy al. Tysiąclecia nieopodal dworca PKS. Niedawno na mapie Lublina pojawiły się jeszcze dwa podobne punkty: na kampusie głównym KUL-u przy Al. Racławickich i na Poczekajce, przy al. Kraśnickiej. Lodówki i regały z półkami wystarczą, żeby uchronić przed śmietnikiem kilogramy świątecznych przysmaków. Można do nich przynosić zarówno gotowe dania, które po Wigilii nadal zalegają nam w lodówce, jak również niewykorzystane składniki. Swoich amatorów i amatorki znajdą tam śledzie, smażone karpie, bigos, kluski z makiem, a nawet barszcz z uszkami. Nie zmarnuje się również coś słodkiego i nadmiar pieczywa czy warzyw.
Wolontariusze i wolontariuszki pierwszej Jadłodzielni zwracają też uwagę, że najpierw warto dzielić się jedzeniem z rodziną, sąsiadami i sąsiadkami i znajomymi. Gdyby jednak wśród nich nie znaleźli się chętni, po świętach można je przynieść do punktu na targowisku. Gotowe dania dobrze podpisać datą ich wykonania. Trzeba też zwracać szczególną uwagę, żeby nie przynosić tam zepsutego jedzenia.
W przyszłości warto również nie przygotowywać więcej jedzenia, niż jest to potrzebne.