Brutalne pobicie pod sklepem
Według ustaleń śledczych, do zdarzenia doszło w pobliżu wiejskiego sklepu. Marcin B., jadąc rowerem, zauważył leżącego na poboczu znajomego, który wcześniej miał kierować w jego stronę obraźliwe przezwisko. Oskarżony zszedł z roweru, podszedł do mężczyzny i uderzył go kilka razy pięścią w twarz.
Pokrzywdzony, mający we krwi aż 4 promile alkoholu, był w dużej mierze bezbronny. Jak wskazali biegli, seria ciosów wymierzonych w głowę doprowadziła do ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej i śmierci. – Oskarżony uderzał w zasadzie nieprzytomnego człowieka, który nie mógł się bronić – podkreślała w uzasadnieniu wyroku sędzia Marcelina Kasprowicz.
Obrona bez wiarygodności
Linia obrony Marcina B. zakładała, że zadał on jedynie kilka ciosów, po czym odszedł, pozostawiając ofiarę przy życiu. Obrona próbowała dowodzić, że ktoś inny mógł doprowadzić do śmierci mężczyzny. Sąd odrzucił jednak tę wersję wydarzeń, uznając ją za niewiarygodną.
– Tak lansowana wersja jest w ocenie sądu zupełnie nieprawdopodobna – mówiła sędzia Kasprowicz. Zwróciła też uwagę na wyjaśnienia Marcina B. złożone tuż po zatrzymaniu, w których przyznał, że zadał 5–6 uderzeń. Zdaniem sądu, takie relacje były szczere i spontaniczne.
Choć sąd nie stwierdził zamiaru bezpośredniego zabicia, uznał, że oskarżony działał z tzw. zamiarem ewentualnym – uderzając w głowę i odchodząc z miejsca zdarzenia, musiał zdawać sobie sprawę z konsekwencji swoich działań.
Surowa kara i odszkodowanie
Wyrokiem Sądu Okręgowego w Lublinie Marcin B. został skazany na 17 lat więzienia. Ponadto ma zapłacić zadośćuczynienie najbliższym ofiary – 50 tys. zł jednemu z członków rodziny oraz po 25 tys. zł dwóm kolejnym.
Sąd podkreślił, że oskarżony wcześniej nie był karany, jednak okoliczności sprawy i brutalność czynu wymagają surowej reakcji. – Pozostawił pobitego na pewną śmierć – zaznaczyła sędzia.
Wyrok nie jest prawomocny i obrona zapowiedziała możliwość odwołania.
Zobacz także: Kolejny rekord na lubelskim lotnisku. Pasażerka została przywitana z wielkimi honorami!