Na Lubelszczyźnie bardzo popularne dawniej były wiosenne formy kolędowania.
— Uczestniczyli w nich mali chłopcy. Zabierali ze sobą krzyż drewniany, czasami jeszcze też dzwoneczki i z tymi rekwizytami chodzili od domu do domu i składali gospodarzom życzenia. Za te życzenia otrzymywali dary, najczęściej były to właśnie pisanki, ale też inne słodkości. — mówi dr hab. Mariola Tymochowicz, zawodowo związana z Instytutem Nauk o Kulturze UMCS.
Dziewczęta za to przygotowywały gaiki - drzewko przyozdabiane kolorowymi tasiemkami. Z takimi drzewkami śpiewały pieśni w całej wsi, by przywołać i obudzić wiosnę. Jak przyznaje profesor już większość zwyczajów, które kiedyś obchodziliśmy obecnie nie jest praktykowane. Dawniej święcenie pokarmu czyli obecnie koszyczków nie odbywało się w kościele tylko na przykład u najbogatszego gospodarza we wsi lub na centralnych placach pod krzyżem. Święcenie w kościołach upowszechniło się po II wojnie światowej.
— Charakterystycznym dla naszego regionu jest także zwyczaj bębnienia, który zasiniał w jednej lubelskiej miejscowości. Nocne bębnienie w wielką sobotę do dzisiaj odbywa się w Janowcu nad Wisłą. Ponadto w Wielką Sobotę w okolicach Lublina gospodarze zabierali swoje konie i zanurzali je w rzecze. Wierzyli, że woda ma szczególną moc i zapewni tym zwierzętom zdrowie. — dodaje doktor.
Więcej o zwyczajach na Lubelszczyźnie można posłuchać w podcaście popularnonaukowym współtworzony z naukowcami i ekspertami z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie "Głos nauki"