Pani Agnieszka pracuje z kwiatami od 31 lat. Wybór drogi życiowej nie był trudny, bo prowadzeniem kwiaciarni zajmowała się jej mama. Pani Agnieszka skończyła studia ogrodnicze i otworzyła własny sklep. Prowadzi go od 20 lat, więc doskonale wie, że najczęściej sprzedają się czerwone róże. Ale ponieważ stawia na rozwój, od czasu do czasu opuszczała Lublin, żeby jeździć na zajęcia do mistrzowskiej Akademii Florystycznej Marioli Miklaszewskiej. Kiedy ją ukończyła, została mistrzynią florystyki i wiceministrzynią florystyki na Lubelszczyźnie.
Właśnie dlatego – z nieustającej chęci rozwijania swoich umiejętności i biznesu – postawiła pierwszy w Lublinie kwiatomat. Jest to przy tym jedyna maszyna w województwie i na wschodniej ścianie kraju.
– Brałam w akcji „Kwiatomat na próbę” i jestem jedną z 10 osób, które go dostały. Więcej otworzyło się ich na zachodzie Polski. Najbliższy od mojego jest w Zwoleniu – mówi pani Agnieszka.
Maszyna stanęła na ul. Koncertowej na Czechowie, żeby otworzyć się na inny rynek, bo siedziba kwiaciarni Rikka jest na Czubach. Pani Agnieszka zmienia znajdujące się w kwiatomacie bukiety co dwa dni, a sprzedane stara się zastępować nowymi na bieżąco. Pomaga jej w tym aplikacja informująca o tym, ile okienek stoi pustych.
Na pytanie, ile wiązanek udało się sprzedać, nie chce odpowiadać konkretnie. Ale przyznaje ze śmiechem, że sprzedaje się sporo i że nie spodziewała się, że jej maszyna nabierze rozgłosu w tak krótkim czasie.
Pani Klaudia o kwiatomacie dowiedziała się z internetu. Na Koncertową miała po drodze, bo codziennie przejeżdża obok do pracy. Zatrzymała się przy maszynie z kwiatami na realizację specjalnej misji.
– Przyjechałam kupić kwiaty dla babci z okazji Dnia Kobiet – podkreśla. Zakup przysporzył jej delikatnych trudności, bo początkowo nie wiedziała, jak otworzyć wybrane okienko. Ale mimo wszystko kontakt z kwiatomatem ocenia na plus. – Prosta sprawa. Chociaż przydałaby się instrukcja obsługi – dodaje ze śmiechem.
Dlatego wyjaśnijmy, jak krok po kroku przebiega proces zakupu kwiatów. Bukiety stoją w „lodówce”, która latem schładza temperaturę do 11 stopni, a zimą podnosi do 4. Żeby kupić ten, który wpadł nam w oko, trzeba wybrać na wyświetlaczu numerek okienka, w którym się znajduje. Za kwiaty płacimy kartą, a cena każdego bukietu również jest pokazywana na urządzeniu. Zwykle waha się od 80 do 200 zł. Kiedy uiszczamy płatność, otwieramy drzwiczki kwiatomatu i wyciągamy swój zakup. Po kwiaty można się wybrać o dowolnej porze dnia i nocy, bo maszyna działa całodobowo.
– Bardzo ciekawy pomysł. To takie kwiatowe pogotowie alarmowe – mówi przechodzień, który przez chwilę podpatrywał, który bukiet wpadł w oko pani Klaudii.
W razie sytuacji alarmowych niedługo nie będzie trzeba jeździć specjalnie na Czechów. Właścicielka Rikki zapewnia, że ma już pomysł na otwarcie maszyn w kolejnych lokalizacjach, ale na razie nie chce zdradzać szczegółów.
Nowe restauracje w Lublinie