Trzylatek został sam na placu zabaw w Puławach
O sprawie jako pierwszy poinformował tvn24.pl. Do zdarzenia doszło w miniony czwartek (8 maja) w Puławach. Jak opisuje portal, kobieta przechodząca obok jednego z tamtejszych placów zabaw, dostrzegła małego chłopca, który przebywał tam bez opieki, więc zawiadomiła służby.
Zdarzenie potwierdziła rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Puławach, kom. Ewa Rejn-Kozak. Jak przekazała, mundurowi interweniujący na miejscu ustalili, iż chwilę wcześniej z placu zabaw wychodziła grupa przedszkolaków. Policjanci razem z trzylatkiem udali się więc do pobliskiego przedszkola. Tam okazało się, że chłopczyk faktycznie uczęszcza do tej placówki.
W związku z zaistniałą sytuacją policjanci wszczęli śledztwo dotyczące przestępstwa narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (art. 160 par. 2 Kodeksu Karnego). W przypadku, gdy na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, za takie przewinienie grozi nawet do pięciu lat więzienia. Póki co nikt nie usłyszał zarzutów.
Trzylatek sam na placu zabaw. Dyrektorka przedszkola tłumaczy
W rozmowie z TVN24, dyrektorka przedszkola, do którego uczęszcza trzylatek, tłumaczyła, że chłopczyk „dla zabawy” ukrył się przed nauczycielkami na ogrodzonym placu zabaw. Grupą składającą się wtedy z 20 przedszkolaków zajmowało się pięć opiekunek.
„Chłopiec został ustawiony w parze z innym dzieckiem. Nie wyszedł jednak razem z grupą, bo wykorzystał moment, w którym furtka nie była jeszcze zamknięta i nauczycielki wkładały dzieci do wózków. Wtedy schował się za koszem na śmieci, który stoi obok furtki” – wyjaśniła portalowi tvn24.pl Aneta Falkowska, dyrektorka Niepublicznego Przedszkola Kot Filemon w Puławach, dodając, że właśnie tak chłopczyk tłumaczył im później całą tę sytuację.
Brak trzylatka pośród grupy nauczycielki zauważyły podczas wchodzenia do budynku przedszkola, który oddalony jest od wspomnianego placu zabaw o kilkaset metrów. Wtedy „zaginiony” chłopiec pojawił się w placówce w towarzystwie policjantów. Dyrektorka podkreśliła więc, że przedszkolak samotnie spędził na placu zabaw około 5 minut.
Falkowska poinformowała również, że do tego typu sytuacji w przedszkolu doszło po raz pierwszy, a dziecko odbyło już rozmowę z psycholożką, która stwierdziła, że chłopczyk „nie poniósł na szczęście żadnych kosztów emocjonalnych tego, co się stało”.
Zobacz także galerię: Atak wandali w centrum Lublina