Pan Kamil wrócił do domu, gdzie dochodzi do siebie. Pani Grażyna została przeniesiona do krakowskiej placówki. Jak informuje nas Alina Pospischil, rzeczniczka Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie, wolontariuszka chciała być bliżej domu.
- Pacjentka otrzymała u nas fachową opiekę, która w tym przypadku na początkowym etapie polega na właściwym zabezpieczeniu ran w celu prawidłowego gojenia. Ze względu na chęć kontynuacji leczenia w miejscu zamieszkania, w poniedziałek została przetransportowana do Szpitala Specjalistycznego w Krakowie - tłumaczy Pospischil.
Przypomnijmy, że atak w Ukrainie zakończył się dla wolontariuszki amputacją jednej goleni i uszkodzeniem drugiej nogi.
- Dostałam w Lublinie fenomenalną opiekę medyczną - mówiła w czasie pobytu w SPSK4. Jeśli stan zdrowia na to pozwoli, kobietę czeka w Krakowie operacja i długa rehabilitacja. - Z pewnością też mowa będzie o protezie. Wszystko będzie bardzo kosztowne. Na razie trudno mi o tym mówić. Wiem, że zdrowie jest mi potrzebne, żeby móc dalej pracować na rzecz Ukrainy - dodaje wolontariuszka.
Pan Kamil został ranny odłamkiem pocisku. To on uratował kobietę. - To dzięki niemu żyję. Nie miałam prawa przeżyć, dlatego przede wszystkim za to jestem wdzięczna, że żyję - powiedziała nam pani Grażyna. - To może dziwne, ale po prostu żyjemy i jest dobrze. Na gorsze myśli przyjdzie czas - dodaje wolontariusz.
Wojna to nie gra
Atak wywołał u wolontariuszy wiele refleksji. Nauczyli się, że wojna jest blisko i dotyczy każdego. - A przede wszystkim niewinnych ludzi - mówi kobieta. - Trzeba zwracać uwagę na każdy szczegół. Wojna to nie gra komputerowa ani rozgrywka. Ten dramat i okrucieństwo dotykają tych, których się o to nie prosili - odpowiada na nasze pytanie. - Jutra nie ma. Jest tylko dzisiaj. To rada dla wszystkich: nie martwić się. Zostawmy jutro na jutro, bo można nie żyć - uważa Kamil.
Krakowscy wolontariusze pojechali ze wsparciem humanitarnym na prawosławne święta. Do Lublina karetka z rannymi dotarła we wtorek 10 stycznia. Za transport i opieką nad rannymi po stronie ukraińskiej odpowiadała Fundacja Humanosh. Zaś na granicy czekał na poszkodowanych transport medyczny z Lublina.