W Puławach odbył się pogrzeb 46-latka zagryzionego przez psy
Pogrzeb 46-latka odbył się 20 października o godz. 13 w kościele Świętej Rodziny w Puławach. Tragicznie zmarłego mężczyznę pożegnali bliscy, znajomi i inne osoby, które poruszyła jego śmierć.
– Świętej pamięci Marcin miał tyle lat co ja, nie mniej, nie więcej. Powiem szczerze, że lękałem się tej mszy. Są takie momenty, gdy człowiek nie wie, co powiedzieć i wierzcie mi: nie wiem, co powiedzieć. Po co mam czarować? Ja ufam, że będzie dobrze (…). Jak to pięknie mówił nieżyjący już arcybiskup Józef Życiński, jeśli nie wiesz co powiedzieć, to niech przemawia twoje milczenie – mówił ksiądz odprawiający mszę świętą.
„Marcin zawsze miał czas dla wszystkich. Mogliśmy zawsze liczyć na jego słowa wsparcia, na uśmiech, a jego szerokie ramiona były dla nas przyjaciół zawsze otwarte. Dzielił się z nami swoimi doświadczeniami, pomysłami i mądrością. Jego śmiech potrafił rozjaśnić najciemniejsze chwile. Zawsze odważny, bezkompromisowy, o wielkim sercu. Zawsze wierzył w dobro ludzi [...] Żegnamy się z ogromnym smutkiem i bólem w sercu, ale także z nadzieją, że twoja dusza znalazła spokój. Pocieszamy się myślą, że spotkamy się kiedyś ponownie. Spoczywaj Marcinie w pokoju" – mówiła podczas pogrzebu przyjaciółka śp. Marcina, cytowana przez Super Express.
46-latek spoczął na cmentarzu przy ul. Puławskiej.
46-latek śmiertelnie pogryziony przez psy. Właściciel zwierząt trafił do tymczasowego aresztu
Przypomnijmy. Do tragicznego wydarzenia doszło w niedzielę, 12 października. Pochodzący z Puław 46-letni kierowca jednej z firm transportowych zrobił postój na jednym z MOP-ów przy trasie S3 w okolicach Raculi pod Zieloną Górą i wybrał się na grzybobranie do pobliskiego lasu. Tam zaatakowały go trzy duże psy, którym udało się wydostać z terenu pobliskiej strzelnicy.
Ciężko ranny 46-latek trafił do szpitala, gdzie lekarze przez kilka dni walczyli o jego życie, wykonując m.in. kilka operacji i amputacje kończyn. Niestety, mimo to mężczyzny nie udało się uratować. Po trzech dobach zmarł.
Sprawą zajmuje się zielonogórska prokuratura. Z ustaleń śledczych wynika, że zaatakowany przez psy 46-latek miał co najmniej 53 rany szarpane i gryzione. 53-letni właściciel owczarków i strzelnicy został zatrzymany i usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem jest śmierć pokrzywdzonego. Mężczyzna trafił do tymczasowego aresztu na trzy miesiące. Grozi mu nawet dożywocie.
