Zacznijmy od początku. Między październikiem 2018 r. a lutym 2019 r. ksiądz miał kilkukrotnie zmuszać młodą parafiankę do seksu. Wg opisu działo się to w samochodzie, w którym duchowny blokował drzwi, uniemożliwiając kobiecie wyjście. Poza tym miał jej grozić, że jeśli nie będzie uprawiać z nim seksu, rozpowie o niej niewygodne informacje.
Śledztwo rozpoczęło się w 2019 r. O zachowaniu księdza miał zawiadomić pełnomocnik biskupa siedleckiego, do którego zgłosiła się ofiara. Duchowny od początku nie przyznawał się do winy, ale mimo to trzy lata później, w 2022 r., trafił do aresztu. W kwietniu tego roku sąd orzekł, że Sebastian M. jest winny gwałtu i skazał go na pięć lat więzienia. Poza tym ksiądz miał zapłacić 150 tys. zł zadośćuczynienia pokrzywdzonej przy jednoczesnym zakazie kontaktu również na pięć lat.
Duchowny odwołał się od wyroku, sąd się zgodził i przekazał ją wyższej instancji. Tam jeszcze we wrześniu zapadła decyzja o zwolnieniu go z aresztu za poręczeniem majątkowym. Co ciekawe, kuria nie zawiesiła go w obowiązkach duszpasterskich, zapowiada, że postępowanie kanoniczne może zacząć się dopiero po zakończeniu dochodzenia.
Kurier Podlaski dotarł do informacji, wg których prokuratura dostała zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa przeciwko Sebastianowi M. Jego obrońca ustalił, że w 2019 r. dwaj inni księża z diecezji siedleckiej mieli podszywać się pod M. i korespondować ze zgwałconą kobietą. Pełnomocnik duchownego stwierdził, że mężczyźni włamali się do telefonu jego klienta, dzięki czemu mogli tworzyć fałszywe dowody i zatajać fakty wskazujące na jego niewinność.
Duchowni przyznali się do podszywania pod nieprawomocnie skazanego Sebastiana M. Niewykluczone, że prokuratura rozpocznie postępowanie, w którym tym razem to Sebastian M. byłby pokrzywdzonym.