Dzień Ignacego Ostrowskiego, właściciela Miejskiej, zaczyna się dość wcześnie, bo ekspres kawiarni jest rozgrzany już od godz. 7 rano. To z myślą o wszystkich, którzy pęd do pracy lubią sobie umilić ciepłym kubkiem w ręku – kubkiem pełnym kawy najwyższej jakości, niekoniecznie taniej z sieciówki. Ale właściciel zastrzega, że to propozycja na początek, na razie godziny otwarcia (i zamknięcia – o 17) są testowe.
Ale zanim stała się Miejska, była domowa – bo właśnie w domu zaczęła się kawowa przygoda pana Ignacego.
– Taka zajawka. Przez trzy lata kupowałem różny sprzęt, testowałem różne kawki i stwierdziłem, że fajnie byłoby podzielić się tym z innymi – mówi pan Ignacy. Na pytanie o to, czy otwieranie nowego lokalu gastronomicznego w dzisiejszych czasach nie wydaje się szaleństwem, najpierw się uśmiecha. – Zdecydowanie szalone, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że niektóre kawiarnie czy restauracje się zamykają. Ale tutaj, dla kontrastu, stwierdziłem, że jak się daje dobry produkt, oryginalny, i dba się o klienta, to będzie dobry pomysł – mówi.
Kawiarnia działa od tygodnia i póki co rzeczywistość potwierdza, że pomysł był dobry. Przychodzi sporo osób, a instagramowy profil Miejskiej kipi od oznaczeń i poleceń klientów i klientek.
– To się dzieje samo, nawet nie wiem kiedy, bo jestem zajęty kawkami. Ale to bardzo miłe, nie spodziewałem się, że zainteresowanie będzie tak duże – przyznaje.
Kawiarnia mieści się w kamienicy przy ul. Narutowicza 20, w lokalu, w którym wcześniej był sklep mięsny. Klimatyczny i minimalistyczny wystrój jest dziełem rąk właściciela i jego żony. Remont trwał trzy miesiące, ale w całości został przeprowadzony własnymi siłami.
– Wcześniej tu był sklep mięsny. Płytki ułożone na całej ścianie, aż do sufitu – wspomina pan Ignacy.
Miejska serwuje kawy zarówno na bazie espresso, jak i parzone metodami alternatywnymi. Właściciel zwraca uwagę, żeby wybierać polskie palarnie, które produkują kawę najwyższej jakości. Coś dla siebie znajdą też umiarkowani fani i fanki kofeiny, bo w menu nie brakuje naparów i herbat. Poza tym można przekąsić coś słodkiego z Chrupko, co – jak podkreśla pan Ignacy – również jest rzadkością w centrum miasta. Zwraca jednak uwagę, że innych kawiarni nie postrzega jako konkurencji.
– Lublin jest mały i ciągle się rozwija, myślę, że jest jeszcze dużo miejsca na podobne kawiarnie. Według mnie, kawa speciality powinna być dostępna na każdym rogu – nie ma wątpliwości.