- Ja prowadzę biuro już 22 lata i takiej sytuacji nie było nigdy w historii turystyki - mówi Jacek Woźniak, właściciel biura turystycznego Happy Tour w Lublinie. - W miesiącach marzec, kwiecień, maj, czerwiec ilość osób wyjeżdżających z biur podróży zmniejszyła się dokładnie o 100 procent, nie wyjechał nikt. W przypadku naszego biura ilość osób, które wyjechały w lipcu to był spadek o 70 procent.
W normalnych warunkach o tej porze roku drzwi biura podróży by się nie zamykały. Ciągle przychodziliby ludzie, którzy chcieliby wykupić first minute na przyszłe wakacje, ale także Ci, którzy chcieliby wyjechać w zimę, czy to na święta, czy sylwestra, czy ferie.
- Przykładowo w ferie 2019 wysłaliśmy więcej ludzi niż w przeciągu całych tych wakacji - dodaje Woźniak. - Wyjazdy w miesiącach zimowych zawsze cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem. W tym roku nie mamy pojęcia jak to będzie wyglądało. Teoretycznie mamy ofertę w sprzedaży, ale np. Emiraty Arabskie czy Oman są teraz krajami dla nas zupełnie zamkniętymi. W tamtym roku o tej porze mieliśmy sprzedanych ponad 800 miejsc first minute, w tym roku nie spodziewam się, żebyśmy sprzedali na 2021 więcej niż 50, czy 100.
To nie pierwsza kryzysowa sytuacja dla biur podróży, ale pierwsza tak długo trwająca.
- Mieliśmy już podobną epidemię, czyli meksykańskiej grypy, zwanej świńską grypą w 2009 roku, mieliśmy zdarzenia takie jednorazowe jak zamachy terrorystyczne w Egipcie czy Turcji, które też powodowały zastój na tych danych kierunkach, na około miesiąc. Był słynny wulkan w Islandii, który sparaliżował ruch lotniczy mniej więcej na miesiąc i też ciężko było przewidzieć jak sytuacja potoczy się dalej, ale nigdy nie przekraczało to jednego miesiąca. Takiej sytuacji jaką mamy teraz nie było nigdy - dodaje właściciel biura turystycznego.
Jeżeli ponownie zostanie zamknięty ruch między krajami i biura podróży nie będą mogły sprzedawać ofert świątecznych, sylwestrowych, czy na ferie, to większość z nich nie przetrwa.