Naczelna Izba Aptekarska przekonuje, że ceny maseczek ochronnych wzrosły w czasie pandemii koronawirsua nawet o kilkaset procent. Innych środków ochrony indywidualnej od kilkunastu do kilkudziesięciu. Wzrosły także cenny wyrobów medycznych, które w czasie epidemii stały się deficytowe. To przede wszystkim środki dezynfekcyjne, m.in. woda utleniona czy żele do odkażania rąk.
Coraz więcej maseczek zaczęło pojawiać się jeszcze przed świętami, nawet w trybie ciągłym. To sugeruje, że ceny powinny spadać. Limity, co do sprzedaży konkretnej liczby produktów nie są narzucane aptekom i farmaceutom. Nowe obostrzenia i nakaz zakrywania ust i nosa spowodował jednak masowy ruch na apteki, stąd pewne ograniczenia. - Wydajemy po 7 maseczek jednemu pacjentowi. Mamy maseczki. Hurtownie też są zaopatrzone. Ten zryw z pewnością też jest krótkotrwały, podobnie jak było w przypadku żeli i płynów do dezynfekcji rąk - tłumaczy nam jedna z lubelski farmaceutek. - Jedna osoba może kupić maksymalnie 5 maseczek - słyszymy w aptece w okolicach Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie.
Nie ma kłopotów z kupnem środków do dezynfekcji. Ceny też stabilne. Podobne będzie z maseczkami
- Ceny przedświąteczne produktów dezynfekcyjnych miały tendencję spadkową. Podobnie jeśli chodzi o maseczki. W tej chwili większość aptek jest w stanie na bieżąco zabezpieczyć potrzeby pacjentów jeśli chodzi o środki dezynfekcyjne i środki ochrony indywidualnej. Ceny, które były zdecydowanie zawyżone, teraz - ze ze względu na różnorodność proponowanych aptekom produktów - już zaczęły spadać. Zresztą aptekarze wybierają produkty tańsze, i te, które rzeczywiście mają działanie wirusobójcze - mówi Tomasz Barszcz, wiceprezes Lubelskiej Okręgowej Rady Aptekarskiej.
Farmaceuci oceniają, że maseczek - przynajmniej na początku - powinno wystarczyć dla wszystkich
- Maseczki pojawiły się w aptekach i hurtowniach już przed świętami. Odrębnym problemem są ceny. One dużo wcześniej poszybowały w górę. W konsekwencji pacjenci, po pierwsze, mieli do nich dostęp ograniczony w aptekach, bo ich brakowało, po drugie, ceny były zdecydowanie za wysokie. W tej chwili ceny zaczynają spadać. Z powodu rodzimej produkcji. Maseczki są dostępne na bieżąco. Dużo osób jest w domach, nie wychodzi często, więc rzadziej używa maseczek, zatem i potrzeba ze strony rynku będzie zwiększona, ale też i liczbę maseczek na rynku oceniam, jako taką, która zaspokoi potrzeby wszystkich, przynajmniej na początku - dodaje Tomasz Barszcz. - Jaka jest liczba maseczek na rynku generalnie? Trudno to ocenić. Najważniejsze, że dostawy są realizowane - wyjaśnia.
W tej chwili realizowane są zagraniczne dostawy środków ochrony indywidualnej, zarówno zamówienia komercyjne, jak i rządowe.
Polski rynek zaspokajany jest też przez rodzimą produkcję. Maseczki te nie są zarejestrowane jako produkt medyczny, ale pełnią rolę produktu higienicznego. Przypomnijmy, że od 16 kwietnia usta i nos zakrywać możemy także szalikiem czy chustą.