Chociaż większość z nas bardziej kojarzy Marzannę, to dawniej nazywano ją „Śmiercią” albo „Śmiercichą”.
W zwyczaju było tak, że to właśnie chłopi uwili Śmiercichę, czyli tę Marzannę. Robiono ją najczęściej z grochowin i słomy. I jak szli przez wieś, to zaglądali do każdego gospodarstwa, zapraszali, a potem szli dalej. W każdym gospodarstwie chodzono do koryta i jeszcze ją tam topiono – czyli zanurzano w wodzie – i szli do następnego gospodarstwa, aż doszli nad miejsce, gdzie faktycznie ją wrzucili do wody, czyli do stawu albo do rzeki - mówi Leszek Gęca z zespółu Sławiniacy.
"A skąd Marzanna? Nie wiem, może faktycznie gdzieś w życiu zdarzyła się jakaś Marzanna."
Jest to swego rodzaju tradycja. Myślę, że pielęgnowanie tradycji jest bardzo ważne dla małych dzieci. Szczególnie, że jest tego coraz mniej w codziennym życiu, takiego przywiązania do tradycji. Pierwszy dzień wiosny, wiadomo, jest to dzień fajny, szczególny, wychodzi słońce, od razu się człowiek lepiej czuje. Myślę, że dla dzieci też jest ważne, żeby troszeczkę łączyć dobre samopoczucie z większą ilością witaminy D od słońca - mówi Aleksandra Paśnik, psycholog w przedszkolu Dzwoneczek.
W korowodzie brało udział mnóstwo osób, było głośno i kolorowo! Zobaczcie nasze zdjęcia!
