Mimo kolorów na talerzach, kolorowo nie jest. Kryzys energetyczny, rosnąca inflacja i podwyżki cen żywności powodują, że upada zwłaszcza tzw. mała gastronomia – słyszymy w popularnym Vegan Bistro Pomylone Gary w Lublinie.
– Myśleliśmy, że jako mały lokal poradzimy sobie z podwyżkami cen prądu i gazu – mówi nam jego właścicielka Paulina Dolecka. Stało się jednak odwrotnie.
– Ostatnie rachunki był ogromne – podkreśla. Dlatego restauracji grozi zamknięcie. – Prawdopodobnie wiosną. To o tyle przykre, że lokal prowadzimy od siedmiu lat. Oprócz pracy i energii, włożyliśmy w niego całe serce – dodaje Dolecka.
Ekipa nie składa jednak do końca noży. – Jeszcze próbujemy. Organizujemy walentynki i kolację, podczas której będziemy dłużej otwarci. W Tłusty Czwartek będziemy piec domowe pączuchy z oryginalnymi nadzieniami – zapraszają pracownicy.
– Może razem uda nam się przetrwać ten ciężki czas i będziemy mogli spotkać się na wiosnę – mówi wzruszona Dolecka.
To nie pierwsza akcja ratunkowa lokalu. Kłopoty rozpoczęły się w czasie pandemii. Potem wraz ze wzrostem inflacji, kiedy obroty spadły nawet o 70 proc., właścicieli nie stać było na opłatę zaległych rachunków.
Przypomnijmy, że z kulinarnej mapy Lublina po 30 latach zniknął Pub Bila. Po 27 latach zamknięto Rock Pub Ramzes, a po prawie 20 latach Blues Brothers Pub. Pod dwóch dekadach zamknęła się też Vanilla Cafe. Osób, które poprowadzą lokal, szuka też kawiarnia Heca. Z kryzysem mierzy się bistro Umeå.