Poszło m.in. o zakaz importu zboża technicznego z Ukrainy, którego domagali się rolnicy. Protestujący chcieli też natychmiastowych rozmów z premierem i ministrem rolnictwa.
Wojewoda lubelski zgodził się przekazać postulaty na ręce polityków. To jednak ich nie zadowoliło. Wywiązało się zamieszanie. Policja zatrzymała 33 osoby. Części działaczy grozi teraz grzywna, a nawet rok więzienia.
- To absurdalne i niedorzeczne zarzuty karne dla ludzi, którzy chcieli wskazać nieprawidłowe funkcjonowanie państwa. Nikt nie zakłócił miru domowego. Wojewoda i urząd odgrodzili się od nas - mówił podczas poniedziałkowego briefingu Jarosław Miściur z oddziału AGROunii w województwie lubelskim.
- To działania polityczne. Wysyła się policję, zamyka ludzi. Tak wygląda rozwiązanie problemu - dodaje. - Dodatkowo, dzisiaj na spotkanie z dziennikarzami przyjechały wozy policyjne. Nie wiadomo, czy jesteśmy nasłuchiwani. Tak nie powinno wyglądać państwo prawo - dodają Andrzej Waszczuk i Rafał Kargol.
Rolnicy nie mają zamiaru przerwać swych działań. Według lokalnych działaczy, rolnictwo przynosi coraz większe straty. Powodem mają być przede wszystkim dziury w korytarzu tranzytowym z Ukrainy.
- Ten tzw. korytarz solidarnościowy nie działa jak powinien - słyszymy.
- Zboże zalewa nas, w Polsce. Miało wypływać dalej. Zalewa już całą Polskę: od wschodu po Wielkopolskę - tłumaczy Waszczuk.
A jak twierdzi Miściur, jest i będzie coraz gorzej: To patologia. Rolnicy nie mają gdzie sprzedawać. Kukurydza spadła do ceny 350 zł, pszenica do 1100. Nie ma gdzie skupować. A minister Kowalczyk obiecywał wzrosty na koniec roku.
AGROunia planuje już kolejne protesty i pisma do premiera i ministra rolnictwa.
Wojewoda lubelski zapowiedział jednak kontrole zboża technicznego.
Według rolników i ono nie nadaje się do spożycia. Sprawdzane powinny być wszystkie jego typy, także pochodzenie i rynek zbytu.