Niepowodzeniem zakończyły się badania kliniczne. Wzięło w nich udział stu pacjentów. Lek powstał ze 180 litrów wyizolowanego osocza krwi ozdrowieńców - zawierającego przeciwciała koronawirusa (immunoglobuliny). Jego producentem była firma Biomed Lublin. O wynikach analiz statystycznych poinformowała Agencja Badań Medycznych i Szpital Kliniczny nr 1 w Lublinie, który był liderem testów.
Hurraoptymizm i pompowanie balonika
Na początku były spektakularne zapowiedzi i wielkie odliczanie do wprowadzenia leku na rynek. Zwłaszcza ze strony polityków i producentów leku z senatorem PiS, Grzegorzem Czelejem na czele. - Jako pierwsi na świecie mamy lek na COVID-19; lek, który działa - chwalił się senator i inicjator produkcji preparatu.
Proces produkcyjny i kliniczny regularnie w swoich mediach społecznościowych relacjonowała także spółka Biomed Lublin, która chwaliła się wzrostem cen akcji. Co więcej, na początku 2021 roku zaczęły pojawiać się informacje o możliwości wyprodukowania przez firmę szczepionki przeciw COVID-19. Z ostrożnością do badań podchodzili z kolei sami lekarze, czekając na kolejne analizy i wyniki.
Sukces jak widać ma wielu ojców. Do porażki trudno się przyznać. Teraz twórcy leku ograniczają się do komunikatów.
- Informacje, jakie napłynęły z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie i Agencji Badań Medycznych są dla nas rozczarowujące. Ale nie tylko dla nas: również dla pacjentów oraz lekarzy, którzy czekają na skuteczne terapie. Na razie mamy więcej pytań niż odpowiedzi – twierdzi w przesłanym do naszej redakcji komunikacie Michał Makarczyk, rzecznik prasowy firmy Biomed Lublin. I dodaje, że w badaniu miało wziąć udział niespełna 500 pacjentów.
Jak czytamy jednak w oświadczeniu szpitala – już po włączeniu pierwszych stu pacjentów nie stwierdzono korzyści leczniczych u chorych z COVID-19.
Informacje te potwierdza Biuro Prasowe Agencji Badań Medycznych. - W związku z tym realizacja projektu kończy się na etapie wyników analizy śródokresowej badania klinicznego - czytamy w przesłanym nam komunikacie.
Badania skazane na porażkę?
Jak komentuje nam prof. Agnieszka Szuster-Cieśielska, wirusolożka z UMCS, warto było podjąć próby, ale wcześniejsze doniesienia potwierdzały nieskuteczność osocza. - Znacznie wcześniejsze informacje z Wielkiej Brytanii i ze Stanów Zjednoczonych wskazywały, że osocze nie będzie skuteczną terapią na początku infekcji COVID-19 - tłumaczy.
- Badania potwierdziły to, co było wiadome, to nie jest skuteczna terapia. Ponadto jest kosztowna - dodaje.
Co ze zbiórkami osocza?
Co więcej, nieskuteczne w leczeniu może być samo osocze ozdrowieńców, podawane w formie naturalnej. - Według mnie nie ma wpływu na szybszy powrót do zdrowia. Żeby zakończyć zbiórki, w Polsce musiałyby się pojawić jednak leki, np. na bazie przeciwciał monoklonalnych. Rozmowy trwają - mówi specjalistka.
To jednak nie koniec nadziei na pierwszy polski lek przeciw COVID-19. Trwają próby stworzenia takiego preparatu na Politechnice Wrocławskiej.