Zdjęcie momentalnie obiegło media społecznościowe.
- Trumna leżąca na środku ruchliwej ulicy Piaskowej w Puławach – taki widok musiał zaskoczyć kierowców, którzy akurat w tym momencie przejeżdżali obok – jako pierwsi informowali dziennikarze z „Dziennika Wschodniego”
Puławy: 47-latek przyznał, że zabił. Skatował piękną Maję
Pani Grażyna całą sprawą była mocno zbulwersowana:
- Pojawiło się wiele artykułów na ten temat, a tak naprawdę niewielu dziennikarzy zapytało, co się wydarzyło – mówi.
– To nie jest prawda, że pracownicy odjechali i nie zauważyli, że zgubili skrzynię. W karawanie jest czujnik, który informuje, że drzwi się otworzyły. Natychmiast cofnęli się po zgubę. Byli bardzo zestresowani całą sytuacją i nawet nie przyszło im do głowy, że ktoś mógł zdjęcie zrobić. Trwało to tak szybko, że myśleli, że się nawet nie dowiem – dodaje.
Pracownicy wieźli skrzynię do zakładu pogrzebowego przy ul. Piaskowej w Puławach. Skrzyżowanie, na którym trumna wypadła z samochodu, jest nieco dalej w stronę centrum miasta, niż znajduje się zakład Memento Mori.
– Chłopcy tłumaczyli, że pojechali po kwiaty na kolejny pogrzeb, które później zostawili w kościele na Niwie – tłumaczy właścicielka.
- Zdarzyć się to mogło każdemu. Najwidoczniej ładunek nie było dobrze zabezpieczony. Więcej tego błędu moi chłopcy nie popełnią. Zapewniam jednak, że w skrzyni nie było ciała i trumna była pusta – podsumowuje pani Grażyna.
Jednocześnie też dziękuje za wsparcie, które otrzymała w tym osobliwym dla niej czasie.
Puławska policja prowadzi w tej sprawie postępowanie.
– Zabezpieczyliśmy nagrania z monitoringu. Sprawdzamy, czy nie doszło do zbezczeszczenia zwłok. Właścicielka tłumaczyła, że trumna była pusta, ale musimy to sprawdzić – mówi podkom. Ewa Rejn – Kozak, oficer prasowy z puławskiej policji.