Jego pan zginął w płomieniach, a on nadal wraca. Pies z Radzynia Podlaskiego jak Hachiko

2025-11-24 9:43

W Radzyniu Podlaskim wydarzyła się tragedia, która poruszyła mieszkańców i tysiące osób w internecie. W nocy z 21 listopada spłonął drewniany dom przy ulicy Międzyrzeckiej. W środku zginął 53-letni mężczyzna. Z płomieni uciekł jego pies – osmalony, przerażony, ale żywy. I zamiast uciec jak najdalej, zrobił coś, co dziś wielu nazywa polską historią Hachiko: wrócił pod spalony dom. I wraca tam wciąż, jakby nadal czekał na swojego pana.

Pies z Radzynia Podlaskiego

i

Autor: KPP Radzyń Podlaski/FB Damian Żurawski/ Materiały prasowe

Ogień zabrał dom i człowieka, ale pies ocalał

Do pożaru doszło późnym wieczorem. Służby ratunkowe zostały powiadomione około godziny 23:40. Ze zgłoszenia wynikało, że w płonącym budynku prawdopodobnie znajduje się mężczyzna. Strażacy, prowadząc akcję ratowniczo-gaśniczą, odnaleźli w środku ciało 53-letniego mieszkańca posesji. Na miejscu pracowały także służby śledcze pod nadzorem prokuratora. Jak informuje policja, trwa postępowanie mające wyjaśnić dokładne przyczyny i okoliczności tego tragicznego zdarzenia.

Dla lokalnej społeczności dramat nie skończył się jednak wraz z dogaszeniem ognia. Bo choć człowieka nie udało się uratować, jego pies przeżył. Wybiegł z płomieni, a chwilę później – jak opisują świadkowie – nie pobiegł w świat. Został w miejscu, które było jego domem.

Słup ognia nad Krakowem. Potężny pożar gazu na popularnym osiedlu

Ciągle wraca do zgliszcz

Kilka dni po pożarze miejsce odwiedzili wolontariusze z Punktu Tymczasowego Zatrzymania Zwierząt Domowych w Radzyniu Podlaskim oraz radna miasta Kinga Ostrowska. Spotkali się z najbliższą rodziną zmarłego, która zadeklarowała gotowość do współpracy i wspólnego zadbania o psa. Podczas wizyty zwierzęcia nie było ani na podwórku, ani wśród zgliszcz. Jak przekazano, opieki nad nim podjęła się starsza pani mieszkająca w bloku.

Problem w tym, że pies – wykorzystując każdą okazję – ucieka i wraca na spaloną posesję. Tam chodzi, rozgląda się, szuka. Tęskni. Nie rozumie, co się stało. Dla niego to wciąż miejsce, w którym powinien znaleźć swojego właściciela. Ten obraz szczególnie mocno dotyka ludzi, którzy widzą w nim wierność znaną dotąd z filmów i legend.

Potrzebna jest mądra pomoc

Historia psa z Radzynia wywołała ogromne poruszenie. Sąsiedzi i mieszkańcy przynoszą mu jedzenie, starają się otoczyć go opieką. Wolontariusze podkreślają jednak, że wsparcie musi być rozsądne. Podczas wizyty na posesji zastali pozostawione „stare kości, parówki w folii i przeterminowane jedzenie”. I apelują: tak nie wygląda mądra pomoc.

Teraz najważniejsze jest zapewnienie psu bezpieczeństwa i spokojnej opieki po traumie. Wolontariusze planują nawiązać kontakt ze starszą panią, która go przygarnęła, i zaoferować wsparcie. Wiedzą, że czeka ich trudna praca – zwierzę do tej pory żyło na nieogrodzonym podwórku, często oddalając się poza teren posesji, więc przyzwyczajenie go do nowych warunków będzie wymagało czasu, cierpliwości i zaufania.

Ta historia – choć wydarzyła się tu, obok nas – ma w sobie coś uniwersalnego. Pokazuje relację, której człowiek często nie potrafi nazwać ani zrozumieć. Pies nie wie, że jego pan już nie wróci. On tylko czeka. I uczy nas, że wierność nie musi potrzebować słów, żeby być przejmująco prawdziwa. W Radzyniu Podlaskim pojawił się „Mój przyjaciel Hachiko” – nie na ekranie, lecz w realnym życiu. Teraz od ludzi zależy, czy ten wierny przyjaciel znajdzie bezpieczny dom, w którym ból po stracie powoli zamieni się w nowe zaufanie.

Zobacz także: To jedyna taka pracownia w regionie, a nawet w Polsce. Pacjenci onkologiczni mogą liczyć na lepsze leczenie

DROGA 66
Dziś zwiedzamy Boston i okolice