Lublinianie i lublinianki do Jadłodzielni przybieżeli tłumnie w świąteczny poniedziałek. Jak mówi wolontariuszka Małgorzata Wołoszyn, w pierwszy dzień świąt ruch był zdecydowanie mniejszy. Jej dyżur odbywał się w ten ruchliwy dzień. Jadłodzielnia funkcjonuje w godzinach otwarcia całego targowiska, czyli od 7 do 17, ale od ochroniarzy placu wie, że zainteresowani podzieleniem się jedzeniem przychodzili też w późniejszych godzinach.
Ludzi było bardzo dużo, ale jeśli chodzi o ilość jedzenia, da się zaobserwować delikatny spadek. Nie miałam okazji dłużej rozmawiać z tymi, którzy przynosili dania, więc nie wiem, czy było to spowodowane kryzysem, czy lepszą gospodarką jedzeniem i nieprzygotowywaniem dań w nadmiarze. Na pewno cieszylibyśmy się, gdyby tak było, ale znam opowieści, że podczas przygotowań robi się potrawę za potrawą i nawet się nie wie, że już mamy ich tak dużo - tłumaczy Małgorzata Wołoszyn.
Jak dodaje, na jadłodzielnianych półkach królują przede wszystkim ryby w różnej postaci. Ale nie zabrakło też sałatek, barszczu i świątecznych ciast.
Dania są ładnie zapakowane, podpisane datą przygotowania. Nie zdarza się, żeby osoby prywatne przynosiły jedzenie, które nie nadaje do spożycia - przekonuje.
Choć Jadłodzielnia jest dla wszystkich, najczęściej przyniesione jedzenie trafia do potrzebujących. W tym gronie szczególnie liczna jest grupa emerytów i emerytek.
Nie mają wysokich emerytur i chcą wzbogacić swoją dietę, a u nas często są owoce i warzywa, na które często ich nie stać. Wczoraj w lodówce pojawiło się sporo ciasta, emeryci mówili, że wezmą trochę dla dzieci - wspomina Małgorzata.
Nadmiar jedzenia, nie tylko świątecznego, można przynosić do Jadłodzielni od poniedziałku do piątku w godz. 7-17, a w soboty 7-15.