Jak informują urzędnicy zmiana podyktowana jest wzrostem liczby pojazdów na ulicach.
- Decyzja została podjęta z uwagi na bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu drogowego, a także ze względu na konieczność zapewnienia płynności ruchu - mówi Grzegorz Jędrek z lubelskiego Ratusza.
Zmiana, choć ucieszy kierowców, to martwi samych pieszych, którzy skarżą się, że przez przyciski muszą dłużej czekać na przejście.
- W teorii wszystko działa płynnie, w praktyce faworyzują ruch pojazdów. Domyślnie sygnalizacja "Zakłada", że pieszego nie ma. Wystarczy, że pieszy za późno wciśnie guzik to musi odczekać cała sekwencję zmian świateł na skrzyżowaniu - zauważa Krzysztof Lipka z Pieszego Lublina i dodaje: - W przypadku miejsc, gdzie liczba pojazdów znacznie przewyższa liczbę pieszych korzystających z danego miejsca przyciski są zasadne. Natomiast w centrum miasta czy na dużych osiedlach, gdzie pieszych jest więcej zmuszanie pieszych do tego, aby przyciskiem zasygnalizowali chęć przejscia jest wręcz dyskryminowaniem tych uczestników ruchu drogowego.
O likwidację przycisków przez wiele lat walczyli rowerzyści. Udało im się wywalczyć automatyczne detektory. W tej sytuacji pomógł fakt, że dla pojazdów musi się to dziać automatycznie, inaczej dane rozwiązanie będzie nielegalne. Dla pieszych jednak przepisy dopuszczają tego rodzaju wzbudzanie zielonego światła.
Piesi boją się również kontaktu z powierzchnią, którą dotyka w ciągu dnia wiele osób w obawie przed koronawirusem.
- Mając na uwadze stan epidemii, będą one dezynfekowane ze zwiększoną częstotliwością przez firmę serwisującą - uspokaja Grzegorz Jędrek z lubelskiego Ratusza.