Fundacja środki przekazuje na rzecz Ukrainy i pomaga ukraińskim uchodźcom w USA, w Mołdawii i w Polsce. Za pośrednictwem lubelskich instytucji wspiera też Ukraińców w Lublinie, m.in. studentów lubelskich uczelni.
– Wspomaga naszych studentów, których przyjechali po 24 lutego z Ukrainy, a ich rodziny są w trudnej sytuacji – mówi nam dr Maria Mazur, dziekan stosunków międzynarodowy WSPA i inicjatorka działań pomocowych w uczelni.
Wolontariusze cały czas starają się pozyskać nowe środki, bo jak mówi Brian Gannon, prezes Ukraine America Initiative, wojna trwa.
– Fala migracyjna przychodzi i odchodzi. Latem uchodźców było mniej. Zimą wszystko się zmieniło. Teraz bombardowanie się nasiliło, a to oznacza więcej uchodźców w Polsce – słyszymy. – Musimy więc zebrać więcej środków, znaleźć nowe metody pozyskiwania pieniędzy, żeby wspierać Ukraińców jak tylko możemy tutaj, lokalnie – tłumaczy.
Lokalnie Ukrainę wspierają też studenci WSPA. Uczelnia jest częścią Lubelskiego Społecznego Komitetu Pomocy Ukrainie.
Victoria Bereznyak, studentka dziennikarstwa, angażuje się od początku inwazji. Najpierw pomagała w punktach recepcyjnych. Potem koordynowała zespołem asystentów międzykulturowych, którzy dbają o asymilację uchodźców.
– Usprawniamy im komunikację w nowym kraju, chodzimy z nimi do lekarzy, pomagamy załatwić sprawy urzędowe, ułatwiamy im odnalezienie się w systemie – wyjaśnia studentka.
W tej chwili takich asystenckich wyjazdów w Lublinie jest od 5 do 15 dziennie. – Pomocy wymagają przede wszystkim osoby starsze, z niepełnosprawnością czy matki z dziećmi – tłumaczy.
Zmienia się także charakter wsparcia, bo z etapu interwencji przeszliśmy do etapu integracji. – Dotyczy to nie tylko uchodźców, ale i pomagających. Działalność się zmienia, patrzymy na potrzeby, dostosowujemy się do nowych warunków. Chcemy też, żeby pomoc była dostarczana na czas – wyjaśnia dr Mazur.
Mowa o bardziej rozbudowanym wsparciu systemowym. – Dostosowujemy je do wieku, płci, kompetencji czy niepełnosprawności osoby – wylicza Andrzej Wojewódzki, koordynator Urzędu Miasta Lublina ds. uchodźców.
W pierwszych tygodniach wojny wolontariusze zabezpieczali przede wszystkim potrzeby życiowe naszych gości. – Teraz są one bardziej złożone. Szukamy leków, pomagamy im w planowaniu przewlekłego leczenia czy w znalezieniu pracy – opisuje Wiktoria.
Nadal potrzeba jednak i środków, i rąk do pracy, bo końca wojny nie widać.
Co zrobić, kiedy świat łamie się w rok?
– Oczywiście to łamie serca. Nie ma nic dobrego, jeśli codziennie w informacjach czytasz o wojnie. Są chwilowe uniesienia, ale w większości to smutek – mówi Gannon, ale dodaje, że trzeba działać.
– Bo w tym samym czasie widzimy godnego pochwały ducha Ukraińców i wspaniałą odpowiedź świata. Cudowna jest reakcja Polski, która inspiruje Amerykanów i moją fundację – zaznacza.
– Będziemy działać i planować, bo tak trzeba – mówi z kolei Corey Stapleton, kandydat w wyborach prezydenckich USA z ramienia partii republikańskiej, także wolontariusz.
Amerykańscy wolontariusze już we wtorek jadą z Lublina do Ukrainy. W czasie podróży odwiedzą m.in. Kijów, Irpień i Odessę.
Słyszymy, że ważne jest zarówno poparcie polityczne, ale i ciągła pomoc humanitarna. – Dlatego będziemy spotykać się mieszkańcami, politykami rządu, samorządowcami i wolontariuszami – deklarują Amerykanie.
Jak oceniają aktualną sytuację na froncie?
– Ciekawie. Mam na myśli ofensywę Ukraińców, bardzo dla nich ekscytującą. Mają poparcie właściwie wszystkich ważnych graczy. Chcą odeprzeć ze swoich ziem Rosję. Oczywiście Putin udaje, że nic się nie dzieje i to ich terytorium. Będą go bronić. Cały świat wie, że to jednak nieprawda. Jestem pewien, że 24 lutego lub chwilę po, Ukraińcy będą gotowi przejąć wszystko, co im się należy – komentuje Stapleton.