W ustawie zapisano, że sprzedawcy mają zapłacić 10 groszy za każdy kilogram marnowanej lub wyrzucanej żywności.
— Zgłosiła się jedna sieć sklepów, chyba musimy sami przyjść do placówek i zaoferować współprace. To są koszty, bo przecież trzeba po tą żywność przyjechać, wydelegować korowce i samochód, później za to zapłacić. — mówi prezes Banków Żywności w Lublinie Marzena Pieńkosz-Sapieha.
Głównymi źródłami marnotrawstwa są sami konsumenci i gospodarstwa domowe. Jaka żywność trafia do organizacji mówi Leszek Kędzierawski ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Lubelskie
— Według ustawodawcy ma to być żywność, która spełnia wymogi prawa żywnościowego, czyli ze względu na upływający termin do spożycia, lub daty minimalnej trwałości, lub wady wyglądowi.
Za nieprzekazywanie jedzenia organizacjom charytatywnym inspektor ochrony środowiska może nałożyć od 500 do 10 tyś kary. Za brak umowy z organizacjami, którym sklepy będą przekazywały żywość przewidziano 5 tysięcy złotych grzywny.