- Po wizycie u nich w sobotę (29.04.23), od niedzieli (30.04.23) rano masa objawów jak dreszcze, biegunka nie do opanowania, gorączka 39 stopni, bóle brzucha, ból głowy. Żadne leki nie pomagały, po 3 dniach zgłosiłem się do szpitala w średnim stanie. Tam wyszło, że mam ciężkie zakażenie Salmonella... Prawie przypłaciłem życiem, bo wyniki moich badań były bardzo złe (podwyższone ryzyko sepsy). Dostawałem antybiotyk i leżałem w szpitalu tydzień, wczoraj wyszedłem, ale nie wróciłem jeszcze do siebie i nie wrócę przez najbliższe 2 tyg. Nadal muszę brać antybiotyk. Gdybym tylko wiedział, że w tak znanym miejscu może być problem. Lokalne kebsy w naszej małej mieścinie mi nigdy nie zaszkodziły. A sprawdzałem opinie o piri piri w razie czego i do tej pory nie było że ktoś się źle czuł. Zachciało się wyjazdu majówkowego do Lublina... – relacjonuje jeden z internautów.
Nie tylko on miał tego typu problemy. W mediach społecznościowych pojawiły się kolejne tego typu wpisy, które opowiadają o przykrych dolegliwościach po zjedzeniu kebaba w Lublinie.
Co na to lokal?
- Sprawa wygląda tak, że po kilku sygnałach o zatruciu sam zgłosiłem lokal 4 maja rano z prośbą o kontrole-chciałem sprawdzić, czy to rzeczywiście u nas. Zamknęliśmy też w piątek lokal i Czekamy na dokładne wyniki. Jeśli pojawi się problem u któregoś z pracowników lub w surowcu zostanie natychmiast usunięty. Nikt tego specjalnie nie zrobił, proszę o wyrozumiałość. Czuwam nad problemem i działam cały czas – pisał właściciel na Facebooku lokalu.
Piri piri kebab w Lublinie przeprasza
We wtorek przyszły wyniki badań z sanepidu. Rzeczywiście w lokalu przy Wojciechowskiej 9A w Lublinie doszło do sytuacji wystąpienia bakterii salmonelli w jednym z surowców (mięso wołowe) oraz u jednego pracownika, który miał bezpośrednią styczność ze skażonym surowcem.
- Jesteśmy głęboko i osobiście poruszeni tym zdarzeniem, za co przepraszamy, szczególnie te osoby, których to zdarzenie bezpośrednio dotknęło – czytamy na fanapage.