Tirówka mewa przejechała w kabinie prawie 5 tys. km! Dziś jest na wolności [GALERIA]

Kierowcy tira z Lublina zaopiekowali się młodą mewą. Ptak przejechał z nimi kilka tysięcy kilometrów, aby mógł trafić do ośrodka ornitologicznego, który się udzieli osobnikowi niezbędnej pomocy. Misja zakończyła się sukcesem, a mewa cała i zdrowa jest już na wolności.

- Pewnego dnia dostaliśmy wiadomość: "Bylibyście w stanie przyjąć jakiegoś prawie lotnego młodziaka?" Pytanie dotyczyło mewy siwej spod Legnicy. Od jakiegoś czasu błąkał się tam młody nielotny ptak, dokarmiany i lgnący do ludzi. Postanowili jej pomóc kierowcy tira – czytamy we wpisie Fundacji Ptasie Horyzonty.

Ptak został znaleziony przez parę z woj. lubelskiego. Zwierzę błąkało się na terenie jednej z dużych firm transportowych w okolicach Legnicy.

- Zobaczyliśmy, jak jeden z pracowników stojący na placu firmy głaszczę mewę. To była pierwsza w nocy. Mewa nie jest ptakiem nocnym, więc już wtedy zapaliła nam się lampka, że coś jest nie tak – relacjonuje pani Agnieszka (imię zmienione na prośbę bohaterki).

Okazało się, że mewa przebywa tam ponad tydzień i jest przez wszystkich dokarmiana.

– Ptak nie miał tam chwili spokoju. Ciągle jeździły tiry, świeciło się światło. Dlatego zdecydowaliśmy się pomóc, tym bardziej że sami mamy w domu papugi, które zostały uratowane – dodaje pani Agnieszka.

Już sam początek podróży stał pod jednym wielkim znakiem zapytania. Jak będzie wyglądał przejazd przez granicę zwierzęcia bez papierów i paszportu? Czy będzie chciała jeść? Czy nie przyzwyczaimy jej za bardzo do człowieka, przez co nie poradzi sobie sama na wolności?

Motornicza uratowała mewę

- Kupiliśmy po drodze transporter dla kota. Większość czasu siedziała z nami grzecznie albo na ręczniku, albo na kolanach u kierowcy, który aktualnie odpoczywał na miejscu pasażera. Gdy musieliśmy oboje wyjść z ciężarówki, wtedy niestety musiała poczekać w transporterze – relacjonuje Pani Agnieszka. - Krzyki i próby wzbicia się w powietrze gdy widziała przez przednią szybę inne ptaki na autostradzie. To tylko utwierdziło nas w decyzji, że Mewa musi jak najszybciej wrócić na wolność, bo tylko wtedy będzie szczęśliwa – dodaje.

Mewa przejechała w kabinie Niemcy, Austrię, Włochy (objazd prawie po całym kraju), Czechy i Polskę, czyli dokładnie 4613 km ciężarówką. W trakcie ptak żywił się swoją ulubioną mielonką tyrolską. 

W końcu trafiła do ośrodka ornitologicznego Fundacja Ptasie Horyzonty, który zaoferował pomoc zwierzęciu.

- Nabrała masy, mocy i nieufności do ludzi. Ostatecznie wypuściliśmy ją w sercu Małopolskiego Przełomu Wisły – informują pracownicy ośrodka.

Choć para bardzo się cieszy, że mewa już jest na wolności, to zostało uczucie pustki. 

- Do tej pory tęsknię za tym małym krzyczącym wiecznie głodny potworkiem – mówi pani Agnieszka.