Problem jest widoczny gołym okiem i w biały dzień. Dziesiątki zdechłych szczurów zalegają w piwnicach, przy śmietnikach, ale i na ulicach, i skwerach. – Czegoś takiego nie było od dekad – mówią zgodnie mieszkańcy Śródmieścia.
– Po prostu są zdechłe. Jest ich pełno. Są wszędzie – mówi nam mieszkanka ul. Prusa, którą spotykamy na spacerze z małym dzieckiem. – Mieszkam w dzielnicy prawie 50 lat i czegoś takiego nie widziałam – dodaje.
Konkretnie chodzi o padłe i śnięte szczury, które dosłownie zalegają w piwnicach, na trawnikach i na chodnikach. – Nigdy nie było takiej sytuacji, żeby leżały na środku ulicy. Od kilku miesięcy to normalne – opowiada kobieta, która w swoich relacjach nie jest odosobniona.
– Problem jest ogromny na całym Starym Mieście: na Kowalskiej, na Furmańskiej – wyliczają mieszkanki. – Biegają, tylko kurz się niesie – złości się mieszkanka ul. Furmańskiej.
– Są wszędzie, najwięcej w piwnicach. Zdarzają się też na klatkach, przechodzą z piwnicy – denerwują się lublinianie.
Mieszkańcy oczekują pilnej reakcji władz miasta, bo zgłoszenia do administracji nic nie dają. – Chcemy częstszych deratyzacji, ale prezes mówi, że będzie drogo – słyszymy. – Trzeba odszczurzać cały rejon często, nie punktowo. Trutka nic nie pomoże. Efekty widzimy – mówią mieszkańcy.
Radny z interpelacją
Problem zauważył i z apelem do władz miasta zgłosił się radny Marcin Nowak (klub prezydenta Krzysztofa Żuka). – Potwierdzam, sam widziałem problem, ale i dostawałem liczne sygnały od wielu osób i środowisk – mówi nam.
Dlatego samorządowiec wnosi o częstsze odszczurzanie dzielnicy. – Przynajmniej cztery razy w roku i przy każdym wysypie szczurów – deklaruje.
Zgodnie z przepisami, koszty ponosić miałaby gmina i sami mieszkańcy. – To jedyny sposób na walkę. Musimy częściej też analizować instalację wodno-kanalizacyjną – dodaje radny Nowak.
Nowe przepisy wejdą w życie, o ile zatwierdzi je Rada Miasta. – Pan prezydent jest przychylny mojemu pomysłowi – twierdzi radny Nowak.
– Będziemy realizować obowiązek, o ile zostaną zmienione przepisy – komentuje Łukasz Bilik, rzecznik zarządu nieruchomości komunalnych w Lublinie i potwierdza kłopoty z gryzoniami. – Czasami zdarzają się ogniska gryzoni i zlecamy dodatkowe usługi. Dotyczy do głównie rejonów Starego Miasta – mówi.
Deratyzacja miałaby być prowadzona zimą, wiosną, latem i jesienią. W pozostałych dzielnicach – według dotychczasowych przepisów – wiosną i jesienią.