Pracy jest dużo, dyżury nawet kilkunastogodzinne, w specjalnych uniformach. Epidemia spowodowała, że wyzwania w szpitalnym oddziale ratunkowym stają się jeszcze bardziej wymagające. - Nie można w czerwonej strefie ani nic zjeść, ani skorzystać z toalety. Cały czas trzeba być w pełnym umundurowaniu i zabezpieczeniu. Pozostałe czynności wykonujemy w strefie bezpiecznej, czyli zielonej. Jeśli chodzi o opiekę nad pacjentami, mam na stałe trzy osoby, plus dwie osoby w kontenerze, które kwalifikują pacjentów i przyjmują, do tego dochodzi jeszcze sanitariusz - mówi nam Krystyna Chałabis-Gnat, pielęgniarka oddziałowa SOR SPSK4.
Nie ma czasu myśleć o świętach
Pielęgniarka jak na razie nie czuje zbliżających się świąt. Może jednak liczyć na wsparcie bliskich. - Choinkę ubrał mąż. Sprzątać ma córka. Po mojej pracy nie mam siły tego robić. Jest też pies, który pozwala się odstresować. Znajdę czas jedynie, żeby coś ugotować - dodaje oddziałowa.
W szpitalu choinki nie będzie. Nie zabraknie ciepłych słów od pielęgniarek
- Chcemy uniknąć rozprzestrzeniania się wirusa. Pojawią się jednak świąteczne motywy. Mój zespół na pewno przygotuje jakieś niespodzianki. To kreatywni i zgrani ludzie, na których zawsze mogę liczyć - mówi pielęgniarka.
A na opiekę i prezenty mogą liczyć pacjenci, którzy pozbawieni są odwiedzin bliskich podczas epidemii. - Wierzę w mój personel. Oni lubią kontakt z ludźmi. Pielęgniarka to osoba, która wykazuje się empatią. Uczę studentów, żeby zachować kontakt, kiedy jest utrudniony. Rodzina może zostawiać paczki, adresując je na adres szpitala - mówi.
Polecany artykuł: