pociąg

i

Autor: pixabay

podróże

Próbował zatrzymać pociąg z Lublina dla ciężarnej partnerki. Konduktor groził mu mandatem

2024-09-03 14:26

Pan Karol wraz z rodziną chcieli dostać się ze Świdnika do Warszawy pociągiem. Od samego początku podróż była jak z piekła rodem. Na jednym z etapów wywiązała się spora awantura, która prawie skończyła się bardzo wysokim mandatem. Całą sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”.

Fatalna podróż pociągiem z Lublina do Warszawy

Rodzina wracała z rodzinnego Świdnika (woj. lubelskie) do Warszawy. Od początku było wiadome, że trasa będzie wiązała się z przesiadką. Niestety pociąg, który miał ich zabrać ze Świdnika do Lublina, gdzie mieli przesiąść się w transport do Stolicy, został odwołany.

Wraz z panem Karolem, jego ciężarną partnerką i 2-letnią córeczką czekało starsze małżeństwo. To właśnie oni zaproponowali podwózkę do Lublina, aby zdążyć na przesiadkę do Warszawy. Wszyscy przyjechali na ostatnią chwilę. Mieli tylko 13 min, aby na dworcu wsiąść do pociągu do właściwego pociągu.  

Wjechał pod rozpędzony pociąg. Kierowca forda nie miał szans

Pan Karol wysiadł z samochodu, zanim udało się zaparkować, aby spróbować opóźnić odjazd transportu do Stolicy. Pobiegł do konduktora, aby przedstawić mu zaistniałą sytuację i poinformował, że za chwilę przybiegnie czterech pasażerów, w tym kobieta w ciąży.

- Popatrzył na mnie jak na idiotę i powiedział, że go to nie interesuje - opisuje pan Karol w rozmowie z „GW”.

Awantura na lubelskim dworcu

Pan Karol był nieugięty i bardzo mu zależało na tym, aby jego rodzina wsiadła do pociągu. Konduktor nie zamierzał mu ułatwić tego zadania i kazał mężczyźnie się odsunąć, aby pociąg mógł ruszyć. Groził panu Karolowi, że wezwie Straż Ochrony Kolei i zostanie on siłowo usunięty z peronu. Po chwil się udało i spóźnieni pasażerowi mogli wsiąść do pociągu, który odjechał z 4 min opóźnieniem. Koszmar jednak się nie skończył.

2250 zł mandatu?!

Za celowe utrudnienie odjazdu pociągu można dostać mandat w wysokości 2250 zł i taką karę konduktor wraz z kierownikiem składu chcieli nałożyć na pana Karola. Wówczas wyszło do ostrej wymiany zdań. Wielu pasażerów pociągu włączyło się do dyskusji.

Jak opisuje „GW”, wszystko zakończyło się dobrze dla pana Karola, ponieważ po licznych konsultacjach z przełożonymi konduktor i kierownik odstąpili od kary, a rodzina szczęśliwie dojechała do wyznaczonego celu.

„Wyciągniemy wnioski”

„Gazeta Wyborcza” skontaktowała się w tej sprawie z rzecznikiem prasowym PKP Intercity. Ten przekonuje, że drużyna konduktorska postąpiła zgodnie z przepisami, ale mimo to przeprasza pasażerów za zaistniałą sytuację.

-  Przeanalizowaliśmy ją bardzo szczegółowo. Postaramy się też wyciągnąć z niej wnioski – zapewnia w mailu do „GW” Maciej Dutkiewicz, rzecznik prasowy PKP Intercity.

Zobacz także: Tak wyglądało rozpoczęcie roku szkolnego w największej szkole w Lublinie. Mamy zdjęcia!