W puli były 142 miliony złotych. Lotnisko z Lublina mogło wnioskować o 984 tys. złotych.
Ostatecznie nie dostało nic, bo jak twierdzi ministerstwo infrastruktury - nie poniosło strat w rozumieniu ustawy. Dzięki podjętym działaniom, strata lotniska w analogicznym okresie ubiegłego roku okazała się wyższa.
Przepisy Komisji Europejskiej wskazują jasno, że rekompensata należy się tym lotniskom, które wykazały faktyczną stratą w czasie całkowitego zakazu połączeń w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 roku.
W czasie wiosennego zamknięcia PLL zyskał m.in. wsparcie od urzędu pracy w wysokości 2 milionów złotych. Uruchomił także przewozy towarowe z Chinami. Mimo to - jak mówi nam Piotr Jankowski, rzecznik prasowy spółki, straty były ogromne.
- Spółka poniosła stratę, którą określa jako różnicę między przychodami ze sprzedaży osiągniętymi od połowy marca do końca czerwca br. w porównaniu do przychodów osiągniętych w analogicznym okresie 2019 roku - dodaje Piotr Jankowski.
W podobnej sytuacji znalazły się lotniska w Łodzi i w Olsztynie. PLL liczy na wypracowanie przez rząd innych mechanizmów wsparcia branży lotniczej.
Port Lotniczy Lublin w tej chwili realizuje jedynie trzy połączenia w tygodniu, do Eindhoven i do Warszawy. Lotnisko notuje kilkudziesięcioprocentowe spadki w liczbie obsłużonych pasażerów.
Ratunkiem miało być uruchomione w październiku połączenie z Doncaster. - Niestety, obostrzenia dla Polaków podróżujących do Europy spowodowały ograniczenia w liczbie połączeń, a w konsekwencji drastyczny spadek pasażerów w porównaniu z rokiem ubiegłym - tłumaczy Jankowski.
Obłożenie samolotów pozostaje jednak na tym samym, wysokim poziomie. Spółka liczy na przywrócenie połączeń przez przewoźników w grudniu.