Szpital Kliniczny nr 1 w Lublinie i jednocześnie jeden z największych punktów szczepień w regionie. Od kilku tygodni w placówce szczepią się głównie najmłodsi. - To dzieci i młodzież, dorośli przyjmują przede wszystkim dawkę przypominającą. Nie zanosi się na zmiany - mówi nam Anna Guzowska, rzeczniczka SPSK1.
Szpital szczepi średnio dwa razy w tygodniu po ok. 10 dzieci. Podobnie sytuacja wygląda w innych punktach szczepień. Jak mówią lekarze, to niewiele, a szczepić trzeba, bo dzieci wróciły do szkół, skutki choroby mogą być dla nich opłakane.
- Mówimy o skutkach tzw. post- i long-COVID-19. To zespoły chorobowe, które występują po przechorowaniu COVID-19. Nawet jeśli dziecko łagodnie przejdzie chorobę, jej dalekie następstwa będą poważne - mówi nam lek. rodzinna Dorota Starownik ze Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. - To np. niewydolność serca, zapalenia wielomięśniowe czy uszkodzenia tkanki płucnej. O wielu z nich dowiemy się dopiero później - dodaje.
Ponadto, szczepienia dzieci pozwalają osiągnąć tzw. odporność kokonową. - Czyli szczepiąc dzieci, chronimy osoby starsze, z chorobami współistniejącymi i wszystkich domowników - tłumaczy lekarka.
Lekarze apelują, apelują i dzieci, bo nauka zdalna jest coraz bardziej wyczerpująca. - Wolę naukę stacjonarną, nic się nie psuje, nie zacina, mam cały czas kontakt z koleżankami i kolegami. Warto się szczepić. Chcę na stałe wrócić do szkoły. Większość mojej klasy już się zaszczepiła - mówi nam dwunastoletnia Julia z Lublina.
Ale klasa Julki to wyjątek. Dotychczas w SPSK1 w Lublinie zaszczepiono jedynie 22 dzieci od 5. do 11. roku życia. I tylko 740 od 12 do 17 lat.