W sobotę rano jedno pisklę oddaliło się od samicy i rodzeństwa i nie potrafiło samodzielnie wrócić do dołka lęgowego. Co się stało, że nie przeżyło?
Bezpośrednią przyczyną było wychłodzenie jego organizmu - mówi mówi Sylwester Aftyka z Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego. - Oddalił się z tego dołka lęgowego w którym przebywają pozostałe pisklaki. Samica po prostu ogrzewała i karmiła tamte. Później nawet wieczorem zgarnęła tego pisklaka, więc jeżeli byłoby cieplej ten pisklak mógłby przeżyć.
W tym roku Wrotka zniosła pięć jaj. Jedno z nich prawdopodobnie jest nie zalężone i już nic z niego się nie wykluje. Teraz z czterech pisklaków zostały trzy. Co się stanie z tym, który nie przeżył?
Dokładnie nie wiadomo co się z nim stanie - dodaje ornitolog. - Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że nawet zostanie zjedzony przez samicę, albo zostaną nakarmione młode tym pisklakiem. Ale może po prostu też tam będzie leżał aż sobie uschnie. Nie ma też już żadnej szansy na to, żeby z piątego jajka coś się wykluło. Po prostu pisklaki wykluwają się mniej więcej w takich odstępach czasu w jakich były jajka składane. Więc jak się do tej pory z tego jajka nic nie wykluło, to już nic z niego nie będzie.
Przypomnijmy sokoły w Lublinie swoje gniazdo mają na kominie Elektrociepłowni Wrotków. Ich życie można obserwować na żywo dzięki stronie www.peregrinus.pl.