Od początku wojny przez oddziały szpitala przewinęło się już setki małych uchodźców. Najczęściej na pobyty ambulatoryjne. Wciąż najwięcej dzieci przyjeżdża prosto z granicy, a dolegliwości związane są z długą i męczącą podróżą.
Tylko do Kliniki Noworodków i Niemowląt regularnie trafiają ci najmłodsi. - Nasi pacjenci najczęściej mają problemy infekcyjne. Dzieci w czasie podróży przebywają w różnych warunkach i mają kontakt z różnymi chorobami - mówi nam dr Agata Tarkowska, pracownica kliniki.
Dzieci trafiają też z zapaleniem płuc czy biegunkami. - Mieliśmy także wcześniaka, który przyjechał ze szpitala z Kijowa, a do nas został przetransportowany z granicy helikopterem, bo wymagał intensywnego leczenia - dodaje lekarka.
Coraz więcej dzieci uchodźczych rodzi się w Polsce. - I tu pojawiają się typowe problemy, np. żółtaczka - mówi specjalistka. Większość z nich wymaga jednak kontynuacji leczenia. - To choroby przewlekłe. Wszyscy są leczeni jak dzieci polskie. Według tych samych procedur, ale i sugestii ukraińskich lekarzy - zapewnia.
W szpitalu cały czas pomagają psychologowie w języku ukraińskim. Wsparcie oferują też pracownicy. - Działa również studencki wolontariat. Pomagamy np. po zajęciach - mówi Marcelina Podleśna z Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny w Lublinie.
- Pomagamy dzieciom i mamom na tyle, na ile możemy, aby czuli się u nas bezpiecznie. Wszystko tłumaczone jest na język ukraiński - dodaje Agnieszka Osińska, rzeczniczka szpitala.
Przypomnijmy, że w Lublinie pracuje ponadszpitalne centrum pediatryczne. Dzieci ukraińskie według potrzeb i typu choroby są przewożone do różnych szpitali w Polsce, w Europie czy w USA.