*prof. Konrad Rejdak: kierownik Klinicznego Oddziału Neurologii Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 w Lublinie, prezes Polskiego Towarzystwa Neurologicznego
rozmawia Mateusz Kasiak
MK: O najważniejszy organ powinniśmy dbać chyba nie tylko od święta. Czy ma Pan jakąś receptę jak to zrobić?
KR: Niestety nie ma metody ani cudownej recepty. O najważniejszy organ trzeba zadbać od najwcześniejszych lat. To regularna aktywność fizyczna i umysłowa, np. należy korygować wszystkie zaburzenia. Osoby, które mają zaburzenia słuchu są w grupie ryzyka zaburzeń otępiennych. Ważne jest higieniczne życie: właściwe cykle snu, dieta. Wreszcie unikanie choroby.
MK: To trudna do zrealizowania recepta, zwłaszcza życie bez choroby…Spójrzmy na statystyki przytoczone zresztą przez Polskie Towarzystwo Neurologiczne, według mnie druzgocące – otóż, co trzecia osoba doświadcza lub doświadczy w swoim życiu zaburzeń funkcjonowania mózgu. A ponad 165 mln ludzi na świecie już zmaga się z chorobami mózgu. Możemy obniżyć te dane?
KR: Są rzeczywiście bardzo poważne, ale dotyczą prawie każdego z nas, bo prędzej czy później każdy dozna jakichś zaburzeń neurologicznych, np. bólu głowy. A szacunki dotyczące chorób pokazują, że mówimy o wyzwaniu. Do czynników, które za to odpowiadają należą choćby używki.
MK: Co możemy zrobić?
KR: Przede wszystkim edukować społeczeństwo, ale też organizować ochronę zdrowia, planując i prognozując, co nas czeka za 10 lat. Stąd podczas ostatniego zjazdu Europejskiej Akademii Neurologii w Budapeszcie nasze stowarzyszenie przystąpiło do koalicji, która ma promować zdrowie mózgu. Oczywiście będą konieczne dodatkowe strategie państwowe i nakłady finansowe. Niestety społeczeństwo się starzeje, nie pomagają nam czynniki środowiskowe. Wszyscy ponosimy koszty związane z chorobami neurologicznymi.
MK: Panie Profesorze, mówimy o czynnikach środowiskowych, za nami pandemia, mierzymy się z inflacją i innymi kryzysami. Czy mózg nie daje z tym wszystkim rady, mówiąc kolokwialnie?
KR: To wszystko wpływa na mózg. Dodatkowo, dochodzą aspekty natury psychicznej. Słabiej się przez to bronimy. Nadal np. mierzymy się ze zdrowotnymi skutkami pandemii, zwłaszcza neurologicznymi. Mamy jednak sygnał od osób odpowiedzialnych za politykę kraju, żeby neurologię uznać za ważny element polityki społecznej i zdrowotnej.
MK: A w jaki sposób w tej chwili wygląda leczenie chorób neurologicznych w Polsce i dostępność do leków? Bo mamy choćby pacjentów ze stwardnieniem rozsianym, którzy wciąż czekają na włączenie do programów lekowych.
KR: Zmieniamy rzeczywistość powoli. Poprawiła się sytuacja w chorobie Parkinsona i nieznacznie w SM. To zależy od aktywności ośrodka. Musimy pamiętać, że są obszary w kraju, gdzie brakuje lekarzy i jest daleko do placówek neurologicznych, co przekłada się na słabą dostępność do leków.
MK: Na rynku pojawiają się też nowe preparaty, m.in. w marcu tego roku dostaliśmy lek na epilepsję lekooporną (cenobamat) czy ostatnio też na Alzheimera (donanemab). Co to oznacza dla pacjentów?
KR: Cenobamat już stosujemy i jest refundowany. Dzięki temu u pacjentów z padaczką lekooporną możemy osiągnąć remisję napadów, dodając go do wcześniej rozpoczętej terapii lekami konwencjonalnymi. Z kolei pojawiło się kilka nowych, biologicznych leków na Alzheimera. Albo są zarejestrowane w USA, albo trwają jeszcze różne badania. Leki te przynoszą nadzieje na zatrzymanie lub zmodyfikowanie choroby.
MK: Państwo również mogą się pochwalić sukcesami. Cały czas w Lublinie trwają badania kliniczne nad lekiem na miastenię gravis. Jak wyglądają w tej chwili postępy?
KR: Tak. Przypomnę, że to nowatorska i pierwsza na świecie metoda leczenia choroby z zastosowaniem znanego już leku, czyli kladrybiny. W tej chwili trwa etap otwarty programu. Pacjenci otrzymują aktywny lek. Obserwujemy bardzo dobre efekty. Cieszymy się, że tworzymy u nas nowe i oryginalne metody.
MK: Panie profesorze, skuteczne leczenie oznacza próbowanie nowych terapii, co wymaga jednak nowego sprzętu i inwestycji. Do tego potrzebne są z kolei pieniądze? Czy jednak są?
KR: Widzimy postępy w tym zakresie, aczkolwiek to wybiórczy proces, bo słyszymy o wspaniałych inwestycjach w jednych dziedzinach, w innych ich nie ma. Neurologia odstaje znacznie np. od kardiologii czy onkologii. Większość oddziałów neurologicznych jest słabo dofinansowanych, ma słabą infrastrukturę. Dodam, że leczymy pacjentów z wielochorobowością, co oznacza, że wysiłek i nakłady są większe, i to całego personelu. Nie można tego porównać z innymi oddziałami, zwłaszcza tzw. zachowawczymi.
MK: Placówki neurologiczne borykają się też z brakami kadrowymi. Młodzi lekarze nie garną się zwłaszcza do pracy w poradniach i mniejszych miejscowościach. Trudno zainteresować też lekarzy subdyscyplinami, cudem jest znaleźć choćby epileptologa. To problem systemowy czy dziedziny jako takiej?
KR: Neurologia cieszyła się zawsze zainteresowaniem. Widzimy to np. w kołach studenckich. To fascynująca dziedzina. Potem ono wygasa, bo słyszy się o kłopotach oddziałów, żmudnej pracy i niskim finansowaniu. Pacjentów trzeba leczyć kompleksowo i długo: pacjent pourazowy i w śpiączce, pacjent w stanie padaczkowym i po urazie. Przykładów klinicznych można mnożyć. Ale są i pozytywne, pod warunkiem, że mamy właściwą diagnozę. Do tego potrzebne są oddziały opiekuńczo-lecznicze.
MK: Bez pieniędzy i infrastruktury trudniej leczyć i takie placówki wybudować. No właśnie, chcą Państwo utworzyć Wschodnie Centrum Chorób Układu Nerwowego przy Szpitalu Klinicznym nr 4. O czy informowaliśmy, ośrodek miałby kompleksowo zaopiekować się pacjentem. Podczas ostatniej rozmowy, wspomniał Pan, że inwestycja jest w fazie projektowania i koncepcji. Na jakim etapie jest teraz, bo potrzebne były właśnie pieniądze.
KR: Wszystko jest zaprojektowane i zaplanowane. Mamy zgodę na lokalizację ze strony władz miasta. Brakuje jednak najważniejszego czynnika, czyli finansowania. Byliśmy pionierami w podejściu do tej idei. Słyszymy, że innym, w innych częściach Polski, już się udało, a my stoimy w miejscu.
MK: Ośrodek byłby przełomem w tej części kraju...
KR: Byłby to przełom w leczeniu. Dałoby też szansę na badania i innowacje. Trudno jednak konkurować ze światem, kiedy nadal pracujemy w oddziale, gdzie są sześcioosobowe sale bez łazienki. To standard sprzed 45 lat.
MK: Czy doszło do innych zmian w Państwa planie?
KR: Dyrekcja szpitala walczy cały czas o pieniądze. Mam nadzieje, że uda się pozyskać środki z konkretnych programów.
MK: Z okazji święta mózgu życzyć Państwu dofinansowania?
KR: Inwestujmy w mózg, bo na razie żadna sztuczna inteligencja go nie zastąpi. Nie jest możliwe póki co stworzenie żadnego substytutu. Takie inwestycje finansowe są konieczne. Inwestujmy w narząd, który jest unikalny.