- Symbolicznie zaczynamy, bo pogoda jest jeszcze bardziej letnia niż zimowa - mówi Paweł Drozd, prezes Lubelskiego Klubu Morsów. - Ja morsuje z powodów praktycznych, nie wydaję pieniędzy na leki, na ciepłe ubrania. Kusząca jest ta adrenalina. Jeżeli ktoś pierwszy, czy drugi raz wchodzi, to jest to dla niego przełamanie jakiejś bariery, wyjście ze strefy komfortu. Później jest to jak klasyczny nałóg. Do kąpieli z nami zawsze można dołączyć. Do Klubu Morsa, też, ale warto żeby były to osoby zdecydowane i zaangażowane, ponieważ często robimy akcje charytatywne.
Tak było też i tym razem. Rozpoczęcie sezonu było połączone z akcją charytatywną. Członkowie Lubelskiego Klubu Morsa zbierali chemię gospodarczą dla domu dziecka.
Lubelskie morsy zgodnie przyznają, że morsowanie daje im radość i zdrowie. Zachęcają żeby każdy spróbował takich zimnych kąpieli.
- Ja jestem z tych co w Lublinie morsowanie zaczynali. Nas było wtedy siedmiu. To był 2004 rok - mówi jeden z lubelskich morsów. - To jest przyjemne i zdrowe. To nie jest nic strasznego. Najlepiej po prostu wejść z kimś doświadczonym, kto opowie jak to jest,przekaże informacje.
- Polecam morsowanie, ponieważ przez to dużo lżej przechodzi się choroby, dużo lepiej człowiek się czuje i dzięki temu ma się dużo mniej nerwów - mówi członkini Krasnostawskiego Klubu Morsów. - Ja odkąd morsuje nie choruję już na anginę, a wcześniej kilka razy w roku chorowałam.
- Po tym morsowaniu człowiek jest taki napędzony śmiałością życia i taką żywotnością - mówi kolejny członek Lubelskiego Klubu Morsów.
Lubelskie morsy spotykają się w każdą niedzielę o godzinie 12:00 przy tamie na Zalewie Zemborzyckim.